Piel

W dobie świadomej mody, dociekliwości konsumentów i zwracania uwagi na pochodzenie produktu – od podstawowego surowca, przed produkcję – takie marki jak Piel stanowią wymarzony temat. Niby galanteria skórzana, czyli nic, czego byśmy wcześniej nie znali i nie oglądali. Ale gdy przyjrzymy się powstawaniu tych rzeczy, nasze podejście zmieni się diametralnie. I nawet ci, którzy skór nie noszą, może w tym wypadku się na nie zdecydują. Od pewnego czasu obserwujemy silny trend zwany „no waste” lub „zero waste”. W ogromnym skrócie ma polegać na jak najlepszym wykorzystaniu tego, co mamy i minimalnym zaśmiecaniu środowiska. Cudów nie ma, nie chodzi od razu o to, by produkować mały słoik śmieci rocznie (tu polecam absolutnie genialny i obowiązkowy tekst Ryfki). Zanim jednak wyrzucimy stare i sięgniemy po nowe, warto się zastanowić, czy faktycznie tego potrzebujemy. Czy da się pójść o krok dalej i stworzyć na tych zasadach markę?

DSC_0796

Marta Biskupska, założycielka i właścicielka Piel, sięga po to, z czego inni nie chcą już korzystać. Torebki i akcesoria szyje ze skór z odzysku, czyli początków lub końcówek kolekcji, które wielkie filmy zwracają z produkcji. „Kupuję pojedyncze sztuki skór. Można powiedzieć, że daję im drugie życie. Nic się nie marnuje! Kupuję wyłącznie skóry bydlęce. Charakteryzują się najlepszą jakością i wyglądem. Nie kupuję skór cielęcych. To dla mnie bardzo ważne. Ważne jest, aby wiedzieć czym charakteryzuje się skóra naturalna i co absolutnie nie jest jej wadą. Wszelkie zarysowania, zagniecenia, nierówny koloryt czy nawet przebarwienia są naturalnymi cechami skóry. Nie bójmy się ich i nie myślmy, ze torba/plecak jest wadliwy. P.S. Ja mam jakiś miliard pieprzyków i nie uważam tego za wadę” – pisze Marta na blogu swojej marki. Gdyby pobawić się w liczby, Piel działa podwójnie dobrze. Bo nie dość, że nie nakręca przemysłu skórzanego, to jeszcze odciąża środowisko. Praktycznie nic się nie marnuje. Ze ścinków można zrobić zapięcie, kieszonkę albo detal portfela.

Same torby i akcesoria są połączeniem obserwacji, potrzeb i osobistych wyborów estetycznych. Surowe, wykańczane tylko tam, gdzie to naprawdę potrzebne, jeśli z podszewką, to zaskakująco kolorową. Zaczęło się od tornistra, starego dobrego i nieco zapomnianego, który przecież mieści dosłownie wszystko i wspaniale się nosi na obydwu ramionach. Na jego kanwie powstały torebki kopertówki, do dziś bestseller marki. Występują w różnym rozmiarze, zdobione plecionym w warkocz zapięciem lub bardziej oszczędne i proste. Oprócz tego pojemne worki w trzech rozmiarach (warkocz powraca w formie troków) oraz portfele i wizytowniki. Oprócz klasycznych kolorów jak czernie czy karmelowe brązy, pojawiają się szronione błękity i róże. Żaden z produktów nie zawiera elementów metalowych. Każdy z nich jest wykrajany i wykańczany ręcznie. Niedawno miałam okazję uczestniczyć w warsztatach kaletniczych organizowanych przez Martę i wykrajanie skór tak mnie wciągnęło, że zaczęłam się zastanawiać nad stażem w pracowni. Natychmiast zrozumiałam, dlaczego projektantka ma uśmiech na twarzy, gdy opowiada o swojej pracy.

DSC_1083-2 DSC_0844 piel_007 piel_011 piel_009 3x598aca8bd9375 ij598b3f7644025 g2598b3f66c0e36 3n5a301af11544f
piel_017 piel_018 piel_020

Zdjęcia: PIEL

3 Comments

  • Ryfka
    Posted 3 kwietnia 2018 10:38 0Likes

    O, kurde! Wpadł mi kiedyś w oko portfel tej marki, ale nie miałam pojęcia, że oni szyją ze skór z recyklingu i skórzanych resztek. Brawo!

  • elf
    Posted 6 kwietnia 2018 21:54 0Likes

    Kiedyś w Krakowie na targach spotkałam projektantkę (a wlasciwie to ona mnie zaczepiła, bo jak się okazało obie lubimy sukienki firmy Risk;)) i widziałam te torebki na własne oczy, nie dość ze tak śliczne a przy tym niosą taki ładunek wartości i treści. Te perłowe akcesoria mnie zachwyciły, trzymam kciuki za rozwój marki.

Leave a Reply