Z Anią Polańczyk spędzam słoneczne przedpołudnie, jedno z pierwszych ciepłych w tym roku. Na kanapie wyleguje się Kicia, a na wieszakach w domowym atelier czekają na mnie cudowne sukienki w kwiaty. Każda inna, każda wspaniała, gotowe do mierzenia i wyprowadzenia na romantyczny spacer. „Wyszły dwadzieścia cztery” – mówi Ania, gdy odszukuję kolejne różnice między nimi. Tu rękaw koszulowy, tam motylek, zapięcie na guziki, założenie kopertowe, a nawet intrygujące wiązanie na troczki. Długość maksi, midi lub mini, szmizjerki i babydoll, falbanki i minimum zdobień. Jakim cudem tak zróżnicowana kolekcja pozostaje spójna? Pozwolą Państwo, że przedstawię: oto Polanka na wiosnę lato 2018.

To niezwykła zdolność Ani do wyszukiwania deseni i łączenia ich w całość. Nie jest to pierwszy raz, gdy wzorów w kolekcji sporo, a jednak mają razem sens. Punktem wyjścia stała się sukienka: taka, którą każda z naszych mam swego czasu miała w szafie. Szmizjerka, najczęściej z paskiem, wygodna, do noszenia zarówno po domu, jak i poza nim. Coś, co spełniało rolę słynnego dresu, znacznie lepiej jednak wyglądało. W razie potrzeby zastępowało szlafrok, a z dodatkiem biżuterii i odpowiednich butów potrafiło się zmienić w elegancką kreację. Aby nie było jednak zbyt nudno, Ania zaczęła tworzyć różne wersje: w zależności od właściwości danej tkaniny, wielkości wzoru czy własnej fantazji. Klasyczna szmizjerka ma więc falbaniasty kołnierz albo ozdobne guziki w stylu vintage, kopertowa sukienka – nieregularny dół, pojawiają się marszczenia, rozcięcia, wędruje talia, zmieniają się proporcje. Dzięki temu w kolekcji znajdują się sukienki praktycznie na każdą sylwetkę. Są też inne elementy: romantyczne bluzki z bufkami i dyskretną falbaną przy kołnierzyku, spódnice z listwą guzików, kurtki „bomberki” i wiosenne trencze.
O wyjątkowo silnym powrocie sukienek pisałam niedawno na łamach Vogue Polska. Dwadzieścia lat temu poszukiwałyśmy takich w „India Shopach”, czasem zdołało się upolować egzemplarz w lumpeksie, nie zawodził wówczas rodzimy Troll. Potem upchnęło się je na dnie szafy, jako niemodne, obciachowe i zbyt dosłowne. I z lekkim uśmiechem przypominało o nich, trafiając na powtórki „Beverly Hills 90210” w telewizji lub teledyski z lat dziewięćdziesiątych. Nie mogę odżałować kilku egzemplarzy, których się pozbyłam jako tych niemających prawa do mody wrócić. Takie marki jak Polanka przynoszą mi radość i budzą miłe wspomnienia. Tylko dziś z pewnością nie włożę Martensów, będę raczej trzymać się plecionych sandałków, które z kolei w czasach mojego liceum stanowiły szczyt obciachu. Zabawna jest moda, bardzo zabawna.
Fot. Magdalena Kozicka
Makijaż: Anna Kopeć
Modelka: Kasia Chrobak / MILK
5 Comments
Ela Kijowska
Najbardziej lubię obie czerwone.
polanka
Bardzo nam miło, pozdrawiamy serdecznie 🙂
michał
Wyglądają super, żona by się ucieszyła jak by taką ode , mnie dostała D
Ewa Drzymała
Bardzo ciekawy i szeroki wybór. Najbardziej podoba mi się ta czerwona bo uwielbiam motyw kwiatów 🙂
Mariola
Przepiękne ;* różowa to moja ulubienica. powinnaś pomyśleć o modelingu :*