Bądź przed wszystkimi

Lea, Vava i Olga – trzy artystki, performerki, tancerki. Poruszają się na tle tłumu identycznie ubranych kobiet, wyróżniają dynamiką, choreografią, strojem. Rzecz symboliczna, bo to nie fragment spektaklu, tylko pierwsza kampania SHOWROOMu: #WearItFirst, swobodnie tłumaczona na polski, jak w tytule tekstu. Zupełnie tu nie chodzi o wyprzedzanie wszystkich w odkrywaniu jakiegoś trendu czy fasonu. Dla każdego bycie pierwszym ma przecież inne znaczenie. Gdy zastanawiałam się, czym jest dla mnie, stwierdziłam, że bycie przed wszystkimi daje mi fantastyczną możliwość podzielenia się swoją wiedzą. Choćby to był cynk, gdzie kupić fajną skórzaną torebkę. Nasz polski Vogue wystartował ze sloganem: „Zanim coś jest w modzie, jest w Vogue’u”. Odpowiedziałam żartobliwie: „Zanim coś jest w Vogue’u, jest u Harel”. Żartobliwie, bo dobrze wiecie (mam nadzieję), że megalomania nie leży w mojej naturze. A jednak w każdym żarcie kryje się odrobina prawdy. Nie ścigam się z innymi, ale lubię pierwsza sprawić przyjemność.

VqNN8

Na pewno pamiętacie to ze szkoły, bo siłą rzeczy w każdej klasie jest taka osoba. Najpierw robi wrażenie najfajniejszym piórnikiem (tak swoją drogą, nosi się jeszcze do szkoły piórniki?), z czasem kręci nas najmodniejszymi butami czy kurtką. Podglądamy trochę z zazdrością, trochę z podziwem, próbując rozszyfrować jej styl i przenieść choć jeden procent na własne podwórko. W czasach licealnych miałam taką osobę w autobusie. Jeździła na tej samej trasie, za każdym razem ubrana po prostu niesamowicie. Najlepsze jest to, że też pracuje w modzie i to od dawna, ale dopiero niedawno się zorientowałam. Może w końcu się odważę i powiem jej, że to dzięki niej podjęłam szereg ubraniowych decyzji. I znów. Nie sądzę, żeby za wszelką cenę chciała być pierwsza. Po prostu miała swój styl – jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. Nie obawiała się nosić tego, co jej się podoba. Kropka.

Zwłaszcza w tych czasach – nastoletnich i chwilę po – człowiek poszukuje, ale się boi za bardzo odstawać. Chwała tym osobom, które trafiają do takiego odbiorcy i mają mu coś wartościowego do przekazania. Tu ukłon w stronę blogerek czy, jak to się teraz mówi, „influencerek”. Tych dobrych, społecznie nieszkodliwych. Zachęcają do eksperymentów na przyjaznych płaszczyznach, podpowiadają, wskazują drogę. Sama chętnie z ich rekomendacji korzystam, bo widzę, że są w tym autentyczne. I tu kolejny klucz. Czasem się zastanawiam, jak to by było, gdybym w wieku lat piętnastu miała Instagram. Czy bym zapisywała inspirujące obrazki? Czy raczej przeżywała, że nie mam takiej talii ani takiego portfela? Jest tak łatwo i tak trudno jednocześnie. Widzisz – kupujesz. Nawet nie musisz kombinować, żeby znaleźć coś podobnego, bo zdjęcie połączone jest linkiem ze sklepem. Ani to dobrze, ani źle. Takie rozleniwienie może usypiać kreatywność. Ale tym, którzy czerpią przyjemność z tworzenia siebie wciąż na nowo, taki system może tylko pomóc. Byle nie stracić samego siebie z oczu.

„Zaczęliśmy od prostej teorii – większość ludzi ubiera się zgodnie z utartymi schematami. Kupujemy w sklepach sieciowych, które praktycznie nie różnią się ofertą. W SHOWROOMie chcemy zachęcić klientów do wybierania ubrań, dzięki którym poczują się wyjątkowo” – mówi Michał Juda, założyciel platformy. Powiem Wam, że mało co mnie tak cieszy w aspekcie codziennej mody, jak ciekawskie pytania, skąd coś mam i możliwość odpowiedzi, że to polska marka. Ach, jakie to jest miłe. SHOWROOM jako jeden z pierwszych zaczął to umożliwiać. Dlatego dziś radość jest podwójna.
Wear it first zwiastuje też zmiany w sześcioletniej historii SHOWROOMu. Jeśli zajrzycie na stronę, z pewnością zauważycie parę nowości. Najbardziej rzuci się w oczy żółty kolor. I nieco bardziej wyraziste, odświeżone logo. W trakcie zakupów okaże się, że udogodnień jest więcej. Rebranding to zasługa Mamastudio. A towarzyszącą mu kampanię wyprodukowała agencja Amsterdam Berlin.

hTgAF nxnAA

Zdjęcia: materiały prasowe

Leave a Reply