„O, moja mama miała taką marynarkę!”. „W takiej bluzce chodziłam w liceum!”. „Marzyłam o tym płaszczu w szóstej klasie!”. I tak dalej, i tak dalej. Stąd „Memories”, nazwa kolejnej, jesiennej tym razem odsłony marki Kulta. Już sama folia obecna na zdjęciach daje wrażenie czegoś odkrywanego po latach, jakby starych rzeczy na strychu, przykrytych szczelnie przed kurzem. A jednak wcale stare nie są, tylko czerpią odrobinę ze wspomnień, dodając jednak współczesne historie i łącząc dwa światy na nowo. Dużo tu spokoju i jesiennej melancholii, tradycyjnie u Kulty jest bardzo pod tym względem oszczędnie. Bo projektantce najbardziej zależy na formie. To skandynawskie podejście, które kultywuje (sic!) od samego początku.
Czerń, szarość, antracyt, indygo i oliwka z dyskretnym udziałem miedzi i zgaszonego różu. Tak się przedstawia jesienna paleta, bardzo mocno wybijająca na pierwszy plan różnorodne faktury. Wzorów praktycznie nie uświadczymy, nie licząc czarnych grochów na czarnym transparentym tle, które ujawniają swoją obecność dopiero pod światło. Miękko, wygodnie, swobodnie i przestronnie – jak zwykle u marki najważniejszy jest komfort. Podkreślanie figury odbywa się tutaj niedosłownie. Na przykład taka czarna marynarka z cienkiej wełny, dwurzędowa, a każdy guzik inny. Niby za duża, niby za szeroka, a gdy ją przymierzyłam, proporcje mocno się zmieniły, ale, o dziwo, na korzyść. Podobnie z koszulą w odcieniu jasnego indygo. Niby oversize, ale kołnierzyk mały. Niby mały, ale jednak nie ciasny pod szyję, tylko luźny. Delikatne zmiany, a efekt znaczący. I może właśnie tym Kulta zdobywa moje serce (i nie tylko moje).
Related Posts

