Oglądam zdjęcia z KTW Fashion Week i nie mogę uwierzyć, że mam do czynienia z tą samą kolekcją, którą w promieniach katalońskiego słońca tak lekko prezentuje francuska modelka, Chloe Lecareux. Chodzi o jesień w wydaniu 303 Avenue, polskiej marki z co najmniej europejskimi ambicjami. Ze skromnego showroomu przy ulicy Patriotów 303 w Warszawie (stąd nazwa, dla niewtajemniczonych) rzecz rozwija się powoli w niedużą, lecz jednak sieć, oplatając przede wszystkim internet, stacjonarnie dając się poznać w Warszawie i Poznaniu. Reakcja na modę też jest klasycznie sieciówkowa, do czego jeszcze pewien czas temu miałam zastrzeżenia. Już nie. Naprawdę wolę się cieszyć z marki na takim poziomie, niż wytykać jej drobne potknięcia. Jest tu i Skandynawia, i Francja, i elementy historii australijskich nawet. Połączone w zgrabną całość, może nie skrajnie zimową, ale też jakie zimy ostatnio u nas panują? Historia jest o listach miłosnych, najwyraźniej romantycznych, gdy spojrzeć na poniższe projekty i zdjęcia.
O co mi chodziło z Katowicami? Ano o to, że istnieją marki, które zdecydowanie lepiej mają się w codzienności niż na wybiegu. Oczywiście to genialnie, że istnieje taka impreza, genialnie też, że daje możliwość zaprezentowania kolekcji tym, którzy nigdzie indziej tego zrobić nie mogą. Jednak z odjętym słońcem, ruchem, miejskim, kawiarniano-parkowym krajobrazem, te rzeczy można przyrównać co najwyżej do zgrabnie wykonanej konfekcji. A to bardzo krzywdząca opinia. Obserwuję od lat, jak rozwija się 303 Avenue. Jak wyznacza niektóre z lokalnych trendów (mini spódniczki z falbanką na przykład, do niedawna bestseller i najczęściej podrabiany model), ale też jak sprowadza różne mody z daleka i nie obawia się dyktować nowości. Klientka 303 jest w stanie zrzucić ukochaną, wspomnianą w nawiasie mini, aby zamienić ją na zdecydowanie bardziej nobliwą sukienkę za kolano w retro łączkę. Bo ma do marki pełne zaufanie. I ja to rozumiem. Podobnie ma się rzecz z obszernymi swetrami, które ukochała sobie założycielka, Marzenna Niemoczyńska, już dawno temu. W czasach, gdy kobieta miała ochotę podkreślać wszystko, co tylko się da, w 303 Avenue czekała na nią odskocznia, która w odpowiednim kontekście okazywała się bardziej kobieca niż modele dopasowane.
Twarzą jesiennej odsłony pt. „Send me love letters” została Chloe Lecareux, autorka bloga Bleu de Vous i absolwentka Esmod Paris, która właśnie zadebiutowała autorską kolekcją kostiumów kąpielowych. Świetnie wpisuje się w klimat marki, z dziewczęcą, choć poważną urodą, zmysłowością godną francuskich gwiazd kina lat sześćdziesiątych. Tu się wszystko zgadza i za to dla 303 Avenue ogromny plus.
Fot. Jonny Seelenmeyer
1 Comment
karolina
to prawda, że niektóre kolekcje na wybiegu wypadły dosyć blado. Podobne odczucia miałam z kolekcją Bizuu. Za to najbardziej widowiskowy był dla mnie Adrian Krupa, tego pokazu szybko nie zapomnę. Poza tym młodzi projektanci nierzadko prezentowali ciekawsze kolekcje od Mentorów, ale trochę już zaczynam odbiegać od tematu 🙂