Bodaj jedną z pierwszych prywatnych informacji, jaką tu Wam lata temu podałam, było przyznanie się do noszenia kalesonów. No, prawie. Chodziło o bieliznę narciarską, która ratowała mi życie w miesiącach zimowych przez długi czas, zanim do Europy wkroczyło Uniqlo z boskimi ocieplaczami HEATTECH. No bo mam na przykład piękną lekką spódnicę, która idealnie pójdzie w parze z wełnianym swetrem i kozakami. Ryzykować zdrowie? Absolutnie nie trzeba. Legginsy, koszulki z rękawem długim i krótkim, w kolorach nienarzucających się, towarzyszą mi do dziś. Choć, przyznaję, nawet te sygnowane nazwiskiem Alexandra Wanga po pewnym czasie wcale tak spektakularnie nie wyglądają. Ba, pewien czas to dość łagodne określenie. Kilka prań i niestety mamy urodę wspomnianych kalesonów. Kobieco? Ach, jeszcze jak! Dlatego zastrzygłam uszami i zamrugałam zauroczonymi oczami natychmiast, gdy doszły mnie wieści, że pewna osoba w Polsce postanowiła połączyć użytkowość z atrakcyjnością i stworzyć bieliznę, która będzie jednocześnie ciepła i seksowna. Niemożliwe? Poznajcie LOVE ON THE SNOW i zmieńcie zdanie.
Joanna Kołodziejczak, twórczyni marki, wszystko to wymyśliła po to, byśmy na nowo polubiły zimę. Te, które jej nie lubią, zwykle narzekają na denerwującą ilość ocieplających warstw, a co za tym idzie, nadawanie sylwetce wcale nie pożądanego kształtu. Bielizna termiczna w takiej formie, jaką znamy, raczej nie powinna dawać o sobie znać. Tymczasem LOVE ON THE SNOW aż się prosi, żeby choć odrobinkę wyjrzeć spod swetra czy marynarki. Uszyta jest z bardzo cienkiej wełny z merynosów, która charakteryzuje się nie tylko wspaniałymi właściwościami termoregulacyjnymi, ale przede wszystkim nie gryzie. Dlaczego? Runo merynosów daje najbardziej elegancką i miękką w dotyku przędzę, z której powstaje bardzo cienka nić o strukturze porównywanej z jedwabiem. Jedno włókno ma w przekroju średnicę poniżej 18,5 mikrona. Jest zatem znacznie cieńsze od ludzkiego włosa (którego średnica mierzy między od 60 do 120 mikronów). Dlatego stworzona z niego dzianina nie drapie, nie podrażnia skóry i jest odporna na mechacenie.
Wybór tego surowca nie jest przypadkowy. Ma być luksusowo – to po pierwsze. Ale ma być też odpowiedzialnie. A merino ulega biodegradacji. Więc gdy nasza bielizna już się zużyje, możemy bez wyrzutów sumienia oddać ją do recyklingu. Wcześniej możemy śmiało wrzucać ją do pralki. Włókna są znacznie mocniejsze niż bawełniane, a dzięki niewielkiej zawartości elastanu mamy pewność, że nasze rzeczy nie stracą kształtu.
W sklepie marki znajdziemy pełną informację dotyczącą składu ubrań (nawet lamówek czy zatrzasków), a także pochodzenia ich poszczególnych elementów. Transparentność w mniemaniu LOVE ON THE SNOW to nie tylko seksowne koronkowe wstawki. To jedyny sposób działania. Sporo ciekawych informacji na temat zrównoważonej mody i produkcji znajdziemy na blogu prowadzonym przez markę pod tytułem Eco-Design. To, że twórcom odzieży chce się przy okazji edukować klientów, jest działaniem godnym naśladowania. Ach, gdyby ktoś krzyczał, że zima zaraz się kończy, merino sprawdza się genialnie przez cały rok!
Related Posts


4 Comments
Domi
o kurcze, ale super!! tylko szkoda ze akurat jak sie zima konczy;)
harel
Polecam doczytać tekst do końca. Przewidziałam takie opinie 😉
Karolina
Można by rzec, że produkt idealny 🙂 W takim przypadku dla mnie zima mogłaby się nie kończyć 😀
marchef
Piękne, niestety nie dla mnie… rozmiarówka, 101 cm w biodrach max. Szkoda, że brakuje rozmiarowej różnorodności!