Łukasz Jemioł. Wiosna/lato '19.

Co za genialny pomysł: zrobić pokaz w ciągu dnia, w świetle dziennym (choć dość mocno zaburzonym gęsto padającym gradem), bez większych opóźnień, bez wskazywania miejsc, w przestrzeni mieszczącej wszystkich gości, a większości z nich dającej możliwość dokładnego przyjrzenia się prezentowanej kolekcji. I jeszcze to miejsce: wciąż medialnie niewyeksploatowana druga siedziba domu aukcyjnego DESA. Marzenie! Ale… muszę od razu zaznaczyć, że nie jest to najlepszy sezon Łukasza Jemioła.

Fot. Filip Okopny / Fashion Images

Choć rzecz oglądało się miło, a całość dodatkowo zdobiły zwisające z sufitu papierowe wycinanki autorstwa Ani Witko, odniosłam wrażenie, że projektant nieźle sobie nami pogrywa. Po pierwsze: paleta kolorów. Jak na Jemioła bardzo oszczędna, nie chcę pisać, że nudna, bo wszystkie je bardzo lubię. Ale jednak każda kolejna sylwetka przynosiła niedosyt. Po drugie: celowa lub nie zabawa w „Memory” (że tak światowo się wyrażę). On odkrywa jedną kartę, a my musimy sobie przypomnieć, gdzie leży podobna. Pierwsza modelka, a ja widzę przynajmniej trzy do odkrycia – i to w pamięci podręcznej praktycznie, bez podpowiadania samej sobie.

Oto motywy Toile de Jouy – najczęściej błękitne lub czerwone na białym tle, przedstawiające sielankowe sceny na świeżym powietrzu. Według jednych źródeł tkaniny te przybyły z Irlandii, według innych (popartych nazwą) – z Francji. Łączy je osiemnasty wiek i bardzo częsta obecność we wnętrzach – do tej pory. W modzie oczywiście też, co i rusz motyw pojawia się i znika. W niedalekiej przeszłości występował m.in. w kolekcjach Valentino, Caroliny Herrery, Undercover, Carven, a całkiem ostatnio na pokazach Resort 2019 Oscara de la Renty i Diora. Ten ostatni utkwił w pamięci szczególnie, bowiem bukoliczne sceny otrzymały nowych bohaterów: bardzo dużo najróżniejszych zwierząt, łącznie z tygrysami, które z czym jak czym, ale z sielanką się raczej nie kojarzą. Oczywiście w związku z Diorem, którego zawsze chętnie kopiują sieciówki, Toile de Jouy za moment, niczym rzeczony tygrys, zaatakuje nas z każdej wystawy. A na razie, przypadkowo czy nie, został motywem przewodnim wiosny u Łukasza Jemioła.

Ok, tu się nie czepiam, bo ani nie wymyśliła go ani Maria Grazia Chiuri, ani tym bardziej Jemioł (sama miałam sukienkę w ten deseń z Tatuum jakieś dwanaście lat temu), rzecz jest wdzięczna i miło, że Polsce reaguje się tak szybko na trendy. Jeśli jednak bliżej się przyjrzymy zestawowi, zauważymy pasek. Trochę to baskinka, trochę gorset. Z początku prezentuje się niepozornie, obleczony tą samą tkaniną. W kolejnych odsłonach będzie już skórzany, co odkryje kartę kolejną: słynny Obi marki Loewe (wiosna/lato 2017) albo wersję marki Alexander McQueen na lato obecne. Kolejny przypadek? Inspiracja? W końcu nie są przecież identyczne. Poza tym przed światowymi markami na podobny pomysł wpadła Ania Kuczyńska (skórzane baskinki zaprezentowała w 2011 roku w kolekcji „Pinata” – tak, tej z tyłkiem Dody). Ot, może trochę razić moment, w którym projektant zdecydował się trend zastosować. Z drugiej strony: kiedy jak nie teraz? Na OLX możemy kupić podróbę Loewe za 59 zł, trzeba się śpieszyć.

Ale to nie koniec. Kolejna karta. Gdy spojrzymy na dół, ukażą się naszym oczom świetne skądinąd kozaki, przyjemnie nawiązujące zaokrąglonym cięciem do fasonu kowbojek, z bardzo praktycznym, a w dodatku ładnym metalowym detalem na czubku. Fantastyczny pomysł! Jednak niemal identyczne oglądaliśmy w kolekcji Isabel Marant, również na obecną wiosnę. Wg informacji prasowej Łukasz Jemioł zaprojektował je we współpracy z marką Celebrity. Zawsze ubolewałam, że polscy projektanci  bardzo często wypożyczają na swoje pokazy buty, które potrafią totalnie popsuć efekt, a poziom kolekcji obniżyć o kilka dobrych szczebli. Tutaj ogromny plus za przygotowanie genialnie pasującego obuwia. I żeby nie było, oprócz tych mało szczęśliwych kozaków, mamy inne modele.
Nie wymagam od żadnego projektanta, żeby prezentował nie wiadomo jak oryginalne prace. Bo bardzo trudno jest znaleźć coś, czego jeszcze nigdy nie było. Zastanawiam się tylko, na ile mamy tu ogólne przyzwolenie na korzystanie z konkretnych modeli z cudzych wybiegów, a na ile jest to po prostu interpretacją ogólnie dostępnych trendów, z którymi przecież twórca ma wręcz obowiązek coś zrobić, by nie wypaść z gry. Wskazałam rzeczy, które mnie osobiście zaniepokoiły. Nie poświęciłam zbyt wiele uwagi reszcie, całkiem udanej, jak zawsze u Jemioła zgrabnej i nęcącej. Dlaczego? Bo o niej możecie przeczytać w każdej innej recenzji. Do tego stopnia pominięto mój dzisiejszy wątek, że zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno byłam na tym samym pokazie, co znajome redakcje.

Że w Polsce nie jest potrzebna krytyka mody, to dobrze wiemy. Zawsze była raczej zabawą w hermetycznym gronie, niż docenianym działaniem. Nawet jeśli poziomem nie odbiegała od opinii największych światowych nazwisk w tej dziedzinie. Ja tu się w krytykę w sumie nie zamierzam bawić. Raczej zostawiam otwarty temat, na ile projektanci czy marki mogą sobie pozwolić. Granica jest tak płynna, że ja sama czasem nie mam pewności.

5 Comments

  • MJ
    Posted 30 marca 2019 02:28 0Likes

    Czy ty tu bronisz Jemioła czy oskarżasz?

    • yestodress
      Posted 30 marca 2019 07:13 0Likes

      Znając Harel sądzę, że wyraża opinię. Własną. Mega dyplomatycznie. Nigdy nie widziałam, aby chwaliła tylko dlatego, że np: kogoś lubi. A najbardziej cenię, że w każdym wpisie przekazuje cząstkę wiedzy na temat historii mody, tkanin etc…

  • cugi
    Posted 30 marca 2019 17:58 0Likes

    Trochę Diora, szczypta Marant, ciut Jacquemusa, ale na laickie oko, całkiem przyjemna kolekcja. Obecnie przy oglądaniu zdjęć z pokazów bardzo często chce się rzec: ale to już było (i jeszcze pewnie wiele razy będzie).

  • Agnieszka
    Posted 1 kwietnia 2019 18:41 0Likes

    I jeszcze te wycinanki, wyjęte z witryny Diora, w wersji „na ubogo”…

  • Sylwia
    Posted 11 kwietnia 2019 18:41 0Likes

    O ile nie przepadam za poprzednimi projektami Łukasza Jemioła to tutaj bardzo mi się podobają. Jest stylowo nowocześnie oraz świeżo. Bardzo podobają mi się motywy portugalskie, niczym ze starych portugalskich płytek. Lubię łączenia błękitu i bieli oraz fajnie, że projektanci tak czesto po nie w sezonie sięgnęli. Wielu ubrań z kolekcji pewnie bym nie ubrała z uwagi na to, ze są zbyt ekstrawaganckie, ale dla kilku na pewno znalazłoby sie w mojej szafie miejsce.
    Najbardziej ze wszystkich podoba mi się płaszcz na ostatniej fotografii. No i…. białe kozaczki.

Leave a Reply