Re.Design po raz czwarty

Jak nużą mnie sieciówki i kolejne kolekcje specjalne, tak do Re.Design mam słabość. Słabość, pomimo ułamka wręcz procenta, który kolekcja zajmuje w całym asortymencie, pomimo bardzo ograniczonej dostępności i pomimo świadomości, że ubrań produkuje się i kupuje za dużo. Bo kupować to jedno, ale drugie tworzyć różne światy i historie, które wierzchnią swoją warstwą mają nas zachęcić do konsumpcji, lecz już kolejnymi pod spodem mogą po prostu przyjemnie połechtać nasze zgłodniałe piękna serca i oczy (no dobra, nie będziemy nikomu łechtać oczu, ale wiecie, o co mi chodzi?). Pierwsze wpisy na tym blogu, w 2006 roku, przedstawiały kampanie reklamowe. Od tego zaczęłam. Czy byłam opłaconym medium? Nie. Czy zachęcałam do kupowania tych produktów? Również nie. Chciałam podzielić się tym, co mnie poruszyło, zafascynowało. Kreatywnością ludzi mody i okolic, ujęciami, często poczuciem humoru.

Dziś powracam z Reserved, marką wzbudzającą skrajne emocje, przykładem innych sieciówek czerpiącą z wybiegów czasem zbyt dosłownie (choć, jak dobrze wiemy, ogromniasty kapelusz spopularyzowany przez Jacquemusa  – bardzo podobny do tego z Re.Design – wcale nie był jego autorskim projektem), ale też z zespołem polskich projektantów, którzy tworzą wciąż coraz lepsze kolekcje kapsułowe. Re.Design w rocznym cyklu marki to dwa akcenty, które ogląda się z przyjemnością. Po prostu. A czy trzeba kupować? Zdecydujcie sami.

Historia rozgrywa się gdzieś daleko. Gdzie dokładnie? Kraje bałtyckie niech będą luźną podpowiedzią. Zresztą kolejna przybędzie wraz z charakterystycznym dla tychże krajów czerwonym haftowanym szlaczkiem, a także regularnymi zygzakami i kwiatami z dzianiny, które wyglądają jak pozszywane razem ozdobne, ludowe wstążki. A ostatnią podpowiedź niesie film (przyrodniczy, nawiasem mówiąc), którego trzeci bohater jest symbolem lokalnej przyrody Łotwy i Estonii. Któż to taki? Na pytanie odpowie Krystyna Czubówna.

Pomimo folkowych nawiązań, całość daleka jest od ludowego charakteru, co daje pewien oddech po wszędobylskim temacie filmu „Zimna wojna”. Co w zamian? Nowa klasyka, jak lubię ją nazywać, trochę z sentymentu do estetyki Phoebe Philo, trochę z potrzeby uspokojenia wzroku w ogóle. Duże powierzchnie, jeszcze celowo przecięte, by lepiej łapały powietrze, szerokie rękawy, peleryny, poły płaszczy budują nieoczywistą, ale całkiem zgrabną sylwetkę. Wiadomo, że Małgosia Bela we wszystkim wygląda dobrze, ale wierzcie mi na słowo, przymierzałam sporo z tych rzeczy i dają radę.

O samej kampanii jeszcze zdań parę. Gdy obejrzycie same zdjęcia, zaskoczy Was film. Gdy obejrzycie film, zdjęcia totalnie zmienią kontekst. Nie chcę za dużo zdradzać, ale konwencja filmu przyrodniczego do mnie przemawia. Mimo świadomości, że nie pierwszy raz Krystyna Czubówna do tego rodzaju żartu została zatrudniona i że nie jest to jakiś niezwykle nowatorski pomysł. Ale nawet się uśmiechnęłam pod nosem, mimo kompletnie innego poczucia humoru (mnie to jednak kręci Monty Python, którego od marek odzieżowych nie wymagam). Kadry Wuensche i Samsel robią swoje. I Bart Pogoda z lotu ptaka (drona? – może teraz tak będziemy mówić?). I Ewelina Gralak, stylistka bez ograniczeń, która potrafi tworzyć nie tylko pojechane światy, ale całkiem spokojne, powolne wręcz i bezpieczne. Kolekcję już można kupić. Owszem, w liczbie ograniczonej, stacjonarnie tylko w warszawskich Złotych Tarasach i Arkadii. Internetowo – dookoła świata.



























Modelka: Malgosia Bela | Model Plus
Model: Jean Chang | Milk Management
Reżyser, DOP, operator drona: Bart Pogoda | Warsaw Creatives
Zdjęcia: Wunsche&Samsel | SameSame
Stylizacja: Ewelina Gralak
Fryzury: Naoki Komiya | Julian Watson Agency
Makijaż: Ciara O’Shea | Lga Management
Lektor: Krystyna Czubówna
Muzyka: Wojtek Urbański
Global Marketing Director/ Reserved: Monika Kapłan

2 Comments

  • elf
    Posted 5 kwietnia 2019 21:41 0Likes

    oj, widziałam juz na Vogue tę kolekcję i zachwyciła mnie, nie iwem czy bardziej przez cudne kadry czy piękną Belę. Ten jej portret z szarfą na głowie to poezja jest przecież. Obawiam sie jednak ze na mnie bedzie przaśnie i ludowo bardzo. Druga sukienka ktora sie zachwyciłam, czyli lejąca blekitna pięknośc okazała się byc zrobiona z poliestru, wiec odpada. Awangardowy płaszcz, miło popatrzeć. Szkoda ze daleko mam do Warszawy bo chetnie bym poprzymierzala.

  • Karolina Nowak
    Posted 13 kwietnia 2019 13:49 0Likes

    Te fotografie niesamowicie przyciągają wzrok. Bardzo artystyczne. Co do ubrań – brałabym. Wyglądają super, może nie do końca w moim stylu, ale patrzy się na Was lepiej niż na instagramowych pseudomodeli.

Leave a Reply