Messo. Zodiac.

Za co lubię Messo? Kilka lat znajomości tej marki pokazało mi jedno: Messo nigdy nie udaje. Za to doskonale potrafi zająć się tym, co robi najlepiej. Czyli klasyką, aczkolwiek zawsze podaną przez jakiś specyficzny filtr. Były motywy japońskie, bywała brytyjska krata, tajemnicze ogrody i zapracowane miasto. Co tym razem? Zodiak. Ten długo zapomniany budynek w centrum Warszawy, który kilka miesięcy temu odrodził się i praktycznie natychmiast ponownie został okrzyknięty kultowym, był pretekstem do stworzenia kolekcji silnie inspirowanej latami siedemdziesiątymi. Czy by ją nosić musimy wpiąć kwiaty we włosy i poszukać w czeluściach szafy sandałów na koturnie? Bynajmniej!

Bo z Messo jest tak, że nawet najmocniejszym akcentem nie ma zamiaru wytrącać nas ze współczesności. Owszem, sporo w kolekcji kolorów typowych dla wspomnianej dekady, trochę nawet przybladłych, jakby ze starych fotografii. Ale też przyciągających wzrok motywów, dobranych tak, by komponowały się ze sobą. Są i nieregularne groszki, i kwiaty (oczywiście!), ale też odrobina rzeczy op-artowskich oraz lżejsza kontynuacja kraciastej jesieni. Całość w brązach, musztardach, kremach, różach i szarościach, z odrobiną granatu i błękitu. W roli głównej talia, zdecydowanie. Nie licząc modelu sukienki o lekkiej linii A, podkreślamy wcięcie paskiem, wszytą gumką albo krótkim żakietem, kończącym się idealnie tak, by zaakcentować, zamiast zlać z biodrami i zrobić z nas prostokąt.

Marka słynie już z sukienek na wszelkie okazje, w tym wesela oczywiście. Druga słynna sprawa: sukienki dla wysokich. Tu naprawdę będą sięgać podłogi, a jeśli jesteśmy zbyt krótkie, jedno życzenie i mamy długość dopasowaną do swojego wzrostu. Zresztą nie tylko sukienki. Również garnitury i koszule zostały zaprojektowane tak, by zaspokoić potrzeby różnych sylwetek. Ze spodniami zawsze idę do zaprzyjaźnionej krawcowej, natomiast rękawy marynarki podwijam nonszalancko (marynarki Messo to jeszcze jeden temat – nie znam lepszych w tym kraju). Równie co powroty sprawdzonych modeli, cieszą absolutne nowości. Szczególnie sukienka z dekoltem V, z rzędem powleczonych tym samym materiałem guziczków. Słodka, urocza i bardzo na czasie. Oczywiście mocno retro, ale za to uszyta z przewiewnej wiskozy i wyposażona w dwie przepastne kieszenie.
Podczas prezentacji dla prasy po raz kolejny jestem świadkiem, jak kobieta, która wpadła tylko pooglądać, wychodzi ze sklepu z uśmiechem i pełną papierową torbą. Nie, nie potrzebujemy nowych ubrań. Ale te z Messo będziemy nosić latami. Wiem, bo sama noszę i wciąż sprawiają tyle samo radości. Powstają w Polsce. W warunkach bardzo dobrych. Krojone są i szyte z najwyższą starannością. Jak na swoją jakość, mają zaskakująco przyzwoite ceny. Czysta satysfakcja. I tyle. Rozważmy, przechodząc obok Vitkaca, czy nie lepiej zajrzeć na Nowogrodzką 6 i nie wydać pieniędzy na coś lokalnego. Tak tylko sugeruję…

Zdjęcia: Marcin Szyszkowski;
Modelka: Paulina Klimek;
Stylizacja: Aleksandra Radkowska;
MUA&Hair: Kamila Szyszkowska

2 Comments

  • Zuza
    Posted 17 kwietnia 2019 16:06 0Likes

    Wow, jaki piękny kombinezon!

  • Anka
    Posted 18 kwietnia 2019 10:24 0Likes

    Te sukienki są absolutnie obłędne! Zachorowałam na nie i sama nie wiem, która podoba mi się bardziej… Chyba byłabym właśnie jedną z tych kobiet, które wychodzą z torbą pełna pięknych rzeczy

Leave a Reply