Takk. Melusine.

Umawiamy się w Berlinie. Bo przez lata mieszkania Agi Kuczyńskiej w Warszawie jakoś się nie udało. Na pewno znacie dobrze takie sytuacje, kiedy z tajemniczych powodów pewne oddalenie sprzyja takim spotkaniom. Siedzimy w Milch Halle na Mitte, a rozmowa krąży wokół tematu biżuterii, którą Aga projektuje od paru dobrych lat. Jestem przekonana, że sporo nowych marek nie zdaje sobie nawet sprawy, że to właśnie TAKK przetarło im szlaki i obudziło w Polkach miłość do twórczości lokalnej. I prostoty przez duże P. Ja też się wtedy zakochałam, od pierwszego wejrzenia. W magnetycznych naszyjnikach do noszenia na różne sposoby czy  sferycznych formach z giętego złota i srebra. Chciałam nosić TAKK, a ponieważ słynne (i kultowe w pewnych kręgach) kolczyki były poza zasięgiem moich nieprzekłutych uszu, zdecydowałam się na bransoletkę z różowego złota. Naprawdę nie pamiętam, od kiedy ją mam. Wiem jednak, że jest jedną z moich najulubieńszych rzeczy, a gdy tracę ją z oczu, zaczynam zachowywać się jak pies, któremu zaginęła ukochana piłeczka. W trakcie naszej rozmowy wpadam na pewien trop, który wyjaśnia poniekąd moje przywiązanie do niej. Ale po kolei.

Siedząca naprzeciwko mnie Aga ma na sobie kolczyki z bardzo cieniutkich muszli, założone w ciekawy, niestandardowy sposób. Z przodu są tylko maleńkie złote kulki. Dopiero za uchem kryje się okrągła, niemal transparentna forma. To zapowiedź nowej kolekcji o wdzięcznej nazwie „Melusine”. Akurat te kolczyki nawiązują kształtem do tarczy, jednego z najbardziej charakterystycznych atrybutów syreny. Dlaczego? Bo Meluzyna, gdyby ktoś się nie orientował, jest syreną właśnie, słodkowodną, z wężowym ogonem. Bohaterką legendy, oczywiście nieszczęśliwej, choć z drugiej strony może ten finał to właśnie wolność i siła (więcej o Meluzynie tutaj)?. Jest tu więcej wodnych elementów: perły, muszle, organiczne kształty. A wszystko zamknięte w typowej dla TAKK oszczędnej estetyce.

Nową kolekcję sfotografowała Michaela Metesova. W surowym stylu, bez zbędnych ozdobników, zamkniętą w oszczędnej palecie barw, nawiązującej do mieniących się pereł czy wnętrza muszli (albo łusek syreniego ogona). Nic nie odwraca uwagi od meritum, nawet różowe włosy modelki podkreślają piękno wodnych surowców. Użytych w sposób oryginalny – bo w końcu co jak co, ale muszle i perły szturmują nas od dobrych dwóch sezonów i naprawdę trudno ująć je inaczej niż wszędzie. Agnieszce się udało. No i samo wykonanie. Z polskiego srebra, przez warszawskich rzemieślników.

A co z moją bransoletką? Gdy rozmowa z Agą schodzi na daty naszych urodzin, okazuje się, że mamy je tego samego dnia. Gdy odważnie przyznajemy się do naszych roczników, wychodzi na to, że jesteśmy urodzinowymi bliźniaczkami! Choć jestem sceptyczna wobec takich zjawisk, a liczby przemawiają do mnie tylko ujęte w sprawdzone matematyczne wzory, coś jednak musi w tej dacie być. Moi najbliżsi przyjaciele mają urodziny dzień po mnie. A element biżuterii, z którym praktycznie się nie rozstaję, zaprojektowała osoba, z którą dzieli mnie dosłownie kilka godzin różnicy wieku. Ach, urodziłyśmy się z Agą w Lany Poniedziałek. Czy miało to wpływ na tegoroczne jej inspiracje? Nie wiem. Ze spotkania wychodzę w wyśmienitym humorze.

Fot. Michaela Metesova
Modelki: Ingrid i Fan

2 Comments

  • Jag
    Posted 5 czerwca 2019 08:42 0Likes

    Już dawno nie widziałam tak pięknych kolczyków. I zgadzam się, że wszędzie muszle wyglądają tak samo, a tutaj są po prostu JAKIEŚ. P.S. Zamówiłam te z czwartego zdjęcia. Są przepiękne, takie subtelne i inne. Cudo!

  • Fashionavi
    Posted 11 czerwca 2019 11:23 0Likes

    Bardzo inspirujący wpis. Pozdrawiamy!

Leave a Reply