Ania Kuczyńska. Limoncello. Simpatica. Amore.

Kolor prawie neonowy. Działanie równie wyraziste. Spożywać należy we Włoszech, wtedy ma największy sens. Ewentualnie przewieźć przez wszystkie granice i złożyć z czułością w zamrażarce, a potem czekać na najpiękniejszą letnią okazję. Limoncello, mimo tych peanów, nie należy do moich ulubionych napojów wyskokowych, natomiast jego odcienie niezmiennie zachwycają. To, że Ania Kuczyńska zrobiła z niego motyw przewodni letniej kolekcji, nie dziwi wcale. I nawet jest obecny, pośród dominującej, nocnej czerni, ujawnia się w jedwabnych koszulach i sukienkach oraz bestsellerowych bawełnianych torbach na ramię: kultowym Szanghaju i nieco mniejszym Pekinie. Te jednak, nawet ukochane i wciąż pożądane, odchodzą na boczny tor, ustępując skórzanej kolekcji akcesoriów. Aż żal, że Ania nie serwuje ich w każdej kolekcji, choć kto wie, może właśnie w tym tkwi ich największa atrakcyjność?


Skóra w tym wydaniu co pewien czas u Ani Kuczyńskiej się pojawia. I zwykle równie szybko znika ze sklepu. Sama wiele lat temu polowałam na torbę z jasnej jutowej skóry, na ramiączkach złożonych z wielu cienkich pasków. Wewnątrz skrywało się „serce”: czarny, satynowy worek, dzięki któremu utrzymamy w środku względny porządek. Chwilę potem „serce” zaczęło bić osobno, by można było je przekładać do dowolnej torebki, nie ryzykując wysypywania całej zawartości, niczym Aleksandra Kozeł na kawiarniany stolik z obowiązkową kawą i wuzetką. A potem cały świat został przesłonięty przez model Shanghai i wydawało się, że już żadnej innej torby od Kuczyńskiej pożądać nie trzeba. Aż do teraz, z nielicznymi wyjątkami. Simpatica to rzecz inspirowana wyplatanym koszykiem na zakupy. Takim, który da się zauważyć zarówno w prywatnym archiwum Sofii Loren, jak i na świeżutkich zdjęciach mody ulicznej z różnych stron świata. Misterna plecionka została zamieniona na gładką, lekko połyskującą skórę w naturalnym lub czarnym odcieniu. Zostały skórzane rączki: długie lub krótkie. I różne wielkości.
A to dopiero początek letnich zaskoczeń. Obok elementów skórzanych pojawiają się spinki. Amore to efekt współpracy Ani z polską marką Turtle Story. Będę nieskromna, ale mam w tym swój udział, bo coś mnie tknęło i postanowiłam je ze sobą poznać. Powstały klasyczne klamry do włosów, praktycznie identyczne jak te, które jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu ogarniały chaos na naszych głowach. Błyszczące czarne tworzywo (octan celulozy) ozdobione zostało ręcznie wysadzanym z cyrkonii napisem „Amore” – do wyboru w kolorze białym i czerwonym. Pomysł noszenia przy szlufce spodni zawdzięczamy stylistce, Karli Gruszeckiej. Jeśli zastanawiacie się czasem, co w stylizacji znaczy myśleć poza schematami, polecam Wam jej prace (regularnie w Vogue Polska, ale nie tylko).
Kolejny punkt w kolekcji Ani Kuczyńskiej to Less Waste Manifesto stworzony z Olką Richert. W ramach projektu „Dzikie Barwy” Olka farbuje tkaniny przy pomocy naturalnych barwników, m.in. olszy czarnej, rezedy żółtawej, a nawet starego dobrego orzecha włoskiego. W efekcie powstaje surowiec przyjazny środowisku, ekologiczny, biodegradowalny, bezpieczny dla skóry i nieuczulający. Sam proces odbywa się przy użyciu minimalnej ilości wody czy prądu, w związku z ręcznym wykonaniem, nie ma dwóch identycznych egzemplarzy. Całość jest mocno limitowana, więc z zakupem warto się śpieszyć.
I na koniec wisienka na torcie: dżinsy. Nie jest to pierwszy raz w historii marki, dżins pojawiał się tu i ówdzie od lat. Teraz jednak mamy konkretne modele, na początek w dwóch kolorach: czarnym i białym. Model Isola to zwężane nogawki, wysoki stan i tak genialny krój, że nawet konkretne brzuchy będą mogły udawać, że ich nie ma. Przy okazji pośladki mogą przejąć prowadzenie, bo kształtują się wyśmienicie. Model Jackie mają stan niższy, a nogawki proste. Wydłużają nogi – choć tylko optycznie, warto je wziąć pod uwagę. Tył jednych i drugich zdobi umieszczona centralnie skórzana wszywka z nazwiskiem projektantki. Jest zatem klasycznie, jak to w dżinsach być powinno. Jedyna wada? Brak kieszeni. Ale w tego typu fasonach nawet ich sobie nie wyobrażam. W końcu na rzeczy mamy piękną torbę.
Dziś byłam pewna, że raczej się nie wypiszę, bo u Ani wszystko jest doskonałe i tyle. A jednak projektantka wciąż potrafi wydobyć ze mnie sporo słów. I miłości. Dobrze mieć takie marki w Polsce.

Fot. Wunsche – Samsel
Stylizacja: Karla Gruszecka
Włosy: Michał Bielecki
Makijaż: Marianna Yurkiewicz

Leave a Reply