Zmierz się z tym!

Dawno dawno temu, gdy nie było Facebooka, a Harel jeszcze oglądała telewizję, w pewnym programie na raczkującym wówczas kanale TVN Style wypowiadała się odnośnie stylu Polek wzięta stylistka, Alicja Kowalska. Jej słowa zrobiły na mnie spore wrażenie, bo między innymi stwierdziła, że Polki uparcie wybierają za małe rzeczy. Nawet nie próbowałam podejmować dyskusji, spojrzałam na metkę 34, którą wtedy pragnęłam mieć przy wszystkich ciuchach, potem na boczki, które mi wystawały ze spodni, a wreszcie na t-shirt, który niemal pękał w szwach, oblekając me niewątpliwe kształty, he he. Niezbyt wtedy chciałam coś zmieniać, ale ambicja drgnęła. Przecież nie będę jak wszyscy, wyrwę się z tego! Tym sposobem Alicja Kowalska, nawet o tym nie wiedząc, uratowała mnie z lekkiej obsesji kupowania za małych ciuchów. Już całkiem niedawno z kolei wciągnęłam się w fenomenalny serial „Rozwód”. Jedna z bohaterek w mało istotnej scenie zakupów upierała się przy spódnicy w rozmiarze, który uznawała za swój. Spódnica nie chciała się dopiąć, ta stwierdziła więc, że jest fatalnie uszyta i że to skandal. Można i tak. Ale czy nie lepiej przestać aż tak wielką wagę przywiązywać do kilku numerków? Zwłaszcza że one naprawdę mają funkcję orientacyjną i nie powinny w żaden inny sposób być interpretowane?

Zauważcie taką rzecz: czy jeśli noszę rozmiar buta 39, czy na siłę będę próbowała się zmieścić w 36? Nie znam nikogo, kto by próbował. Z kolei jeśli dany model w rozmiarze 39 nie pasuje, szukam czegoś wokół: pół oczka w górę lub w dół, czasem oczko nawet. Dlaczego z ubraniami lub z bielizną znacznie częściej popełniamy błędy? I dlaczego tak uparcie trzymamy się wersji, która wcale najbardziej optymalna czy twarzowa nie jest? O ile styl czy gust danej osoby mi nie przeszkadza nigdy, bo jest w końcu jej, o tyle gdy widzę, że z rozmiarem jest coś nie w porządku, potrafię delikatnie zwrócić uwagę. Najczęściej uwaga dotyczy bielizny, a konkretniej biustonosza. Nie krytykuję, ale zadaję pytanie, czy zna swój rozmiar i czy kiedykolwiek była u brafitterki. Najczęstsza odpowiedź brzmi: rozmiar znam, brafitterkom nie ufam, bo dobierają za ciasne i niewygodne. Ech… Skąd ja to znam? Też mi się zdarzyło tu i ówdzie oddać się w nie do końca sprawne ręce, by później cierpieć przez zbyt wąski obwód, gimnastykować przy próbie złączenia dwóch części haftki na plecach czy wreszcie zrezygnować z jakiegoś ciucha, bo źle się układał na biuście. Gdybym wówczas miała dobrze dobrany biustonosz, szanse na sukces byłyby znacznie wyższe.

W ramach współpracy z marką Triumph postanowiłam zebrać najczęstsze błędy które sama popełniałam albo które spotykam wokół siebie. Może dzięki tym obserwacjom któraś z Was ustrzeże się choć przed tym.

  1. Trzymanie się tego samego rozmiaru. Bo byłam na brafittingu, zorientowałam się w tym swoim (wówczas) 65H, więc nie potrzebuję się więcej mierzyć, tylko kupuję jak leci. Efekt? W związku z raczej leniwym trybem życia obwód 65 przeszedł do prehistorii, ale ja wciąż go nosiłam, przecinając plecy dwiema poprzecznymi liniami. Prześlicznie do wygląda pod obcisłą bluzką, naprawdę… Tymczasem zdarza się, że nawet w ciągu naszego klasycznego kobiecego cyklu możemy nosić różne rozmiary. Nie wspominam nawet o różnicach rozmiarówek w zależności od marki czy nawet modelu. Dlatego ważniejsze od poznania swojego rozmiaru jest nauczenie się, w jaki sposób się mierzyć. I do przymierzalni brać różne opcje. Zawsze.
  2. Mit miseczki. Zwykle dziewczyny z małym biustem marzą o tak naprawdę nic nie mówiącej miseczce D (bo bez obwodu to po prostu litera). Te z dużym, chciałyby zejść do C (znów… cokolwiek to znaczy). Pierwsze mają o tyle prościej, że często porządny push up załatwia sprawę (albo spotkanie z brafitterką – nagle z B robi się D albo F). Natomiast drugie wciskają się w tę wymarzoną C, a potem są w szoku, że w F wyglądają znacznie smuklej. Mistrzynią tematu jest Kasia z bloga Stanikomania. Znajdziecie tam sporo materiałów dowodowych. Zdjęciowa analiza porównawcza jest wciąż moją ulubioną. Więc jeśli kiedyś usłyszycie „wyrok” G, H czy J, to weźcie go na klatę, zamiast przejmować się błędnymi stereotypami.
  3. Upieranie się przy złych fasonach. Czy to stanika, czy ubrania. Bo nie dla wszystkich jest braletka, tak jak nie dla wszyskich usztywniana miska. Ja na przykład w tzw. bardotkach mam wrażenie, że niosę przed sobą parapet. Z kolei uwielbiam minimizery, które są zwykle bardzo krytykowane na wszelkich forach dotyczących biustonoszy. Czasem widzę z daleka, że dany fason nie będzie mi odpowiadać. Ale już nie raz zachęcona przez panią brafitterkę mierzyłam go, czy to dla świętego spokoju, czy ze zwykłej ciekawości. Warto. Bo one naprawdę mają rentgen w oczach i często świetnie wiedzą, czego potrzebujemy. Albo po prostu, w czym będzie nam najlepiej. Największy przełom w moim bieliźnianym życiu? Usztywniane miseczki właśnie. Dawniej nie znosiłam, może też z racji znacznie większego rozmiaru. Bałam się, że będą mnie jeszcze powiększać. Teraz wiem, że to genialna sprawa, zwłaszcza w wersji gładkiej, np. pod t-shirt.
  4. Wąż w kieszeni. Wiecie, ile osób mi podziękowało za teksty z Triumphem w tle? Że przede wszystkim odczarowałam im opinię o marce, która do niedawna kojarzyła się z siermiężnymi krojami, raczej dla starszych pokoleń, delikatnie mówiąc (swoją drogą, niech starsze pokolenie nosi sobie co chce, niech sobie nie da wmówić, że piękne koronki czy egzotyczne kolory są nie dla niego!). Ale też, że przekonałam do wydania nieco więcej kasy niż na bieliznę sieciówkową, która wiadomo jaka jest. Mam może mało popularne zdanie, że w bieliznę należy inwestować od momentu, w którym jakikolwiek biust się pojawi. Żadnych substytutów, które nie potrafią utrzymać w ryzach nawet maleńkich piersi. To jest część nauki dbania o siebie, ważna tak samo jak regularne badanie. Niech w szufladzie będzie tych staników mniej, ale za to niech będą naprawdę porządne.

14 Comments

  • ammma
    Posted 18 października 2019 14:25 0Likes

    Szał na brafitterstwo przypłaciłam niemałą kasą (jakieś 1500 zł) wydaną przez lata na źle dobrane staniki. Źle dobrane, bo …za ciasne, a miski za duże, choć na pierwszy rzut oka wyglądające ok – a taki rozmiar (tudzież rozmiary obok) sugerowały wszystkie brafitterskie kalkulatory, tabele, a także panie w profesjonalnych sklepach z bielizną. Nie ufam brafitterstwu za grosz. Jestem chudzielcem z biustem E-F, i odkąd pamiętam marzę o dobrze dobranym, wygodnym, mięciutkim, codziennym staniku, z delikatną, elastyczną fiszbiną. Nie uświadczyłam takiego przez całe swoje życie (jestem po 40.). Gryzące koronki, wymyślne przeszycia, grubaśne ramiączka, piętrowe konstrukcje, gąbki, oczojebne kolory, infantylne nadruki – wszystko to jak z oferty wyrafinowanych salonów tortur lub klubów erotycznych. Mam dość, poddałam się. Od kilku lat kupuję tylko tanie miękkie sportowe staniki i topy w podstawowych kolorach, które swoją drogą też nigdy nie leżą idealnie… Ale przynajmniej się nie męczę, mogę oddychać, skóra mnie nie swędzi. Wszystkie inne oddałam, sprzedałam. A i tak swoją drogą marzeniem największym dla mnie jest NIENOSZENIE stanika w ogóle, nigdy. Uważam go za opresję. Zresztą w domu nigdy nie noszę. Tak po prawdzie chciałabym operacyjnie zmniejszyć biust, ale boję się tej ciężkiej operacji, bólu, ewentualnych powikłań. Kobietom z miseczkami, A, B, C nie przestaję chorobliwie zazdrościć… Ech, no ciężki los ; )

    • ammma
      Posted 18 października 2019 14:36 0Likes

      no i kupowanie online staników – to dopiero porażka… trzeba brać przynajmniej 3 rozmiary by mieć szansę trafienia na właściwy rozmiar, a i tak nie ma gwarancji… te przesyłki w kółko, zwroty, tysiak za podstawowy zestaw 3 staników (biały, czarny, cielisty) lekką ręką, czekanie tygodniami aż utrafisz z rozmiarem i kształtem. a gdy za jakiś czas chcesz kupić inny model, to nie możesz trzymać się już raz ustalonego rozmiaru, bo ten inny model „wypada inaczej”… groza, frustracja sięgająca zenitu przy kupnie czegoś tak podstawowego jak bielizna. koszmar. nie, dziękuję, poproszę sportowy top za 50 zł.

      • joanna
        Posted 22 października 2019 14:44 0Likes

        Ależ się cieszę czytając te wszystkie kobiece głosy, tak spójne z moimi doświadczeniami. Brafitting to jakiś koszmar – staniki za ciasne, fiszbina z boku kończąca się gdzieś głeboko w pasze, biust podciągnięty pod brodę. Nie mówiąc już o sytuacji kiedy pewna słynna brafitterka obscesowo (bez pytania) wparowywała mi do kabiny przymierzalni aby złapać mnie za biust celem prawidłowego umiejscowienia go w staniku. Niby nic takiego, bo biust ma 50% populacji, ale ja miałam wtedy naście lat i naprawdę cała sytuacja była dla mnie traumatyczna.
        Podczas mojej ostatniej wizyty w salonie bieliźnianym prawie się popłakałam z frustracji. Nie byłam w stanie biednej ekspedientce powiedzieć, że widok asortymentu sklepowego, który mi prezentowała, jest chyba przeznaczony dla ślepca albo (przepraszam za stereotyp) ruskiej baby. To bardzo smutne kiedy trzeba wydać mnóstwo kasy na produkt, który tylko ledwo Ci się podoba 🙁

    • ammma
      Posted 18 października 2019 15:03 0Likes

      droga Harel, a usztywniane miseczki to wymysł szatana, pod tak wieloma względami, że nie wiem od czego zacząć… przede wszystkim jest w nich gorąco! latem – zgroza. rozumiem te gąbki chyba tylko w jakichś superfomalnych sytuacjach, a poza nimi – do kosza. to wrażenie, że nie dotykam swojego ciała przez materiał tylko jakąś GĄBKĘ, pancerz, brrr. kiedyś, pewien bliski mi mężczyzna dotknął mojej piersi w miękkim staniku i westchnął z ulgą i zachwytem, że wreszcie czuje ludzkie ciało, kobiecą pierś w dłoni, a nie gąbkę, jak do tej pory – jak mniemam, większość jego byłych partnerek nosiła te nieszczęsne puszapy.
      uff, ale się rozpisałam tutaj, przepraszam… ; )

      • Gosia
        Posted 18 października 2019 19:50 0Likes

        Ja mam niewielki biust i nie czuję się komfortowo w miękkich stanikach. I wcale nie chodzi o rozmiar biustu, tylko o brodawki. W przypadku mniejszych biustów (a przynajmniej w przypadku mojego) brodawki często robią się twarde i sterczące. Jak mam na sobie miękki stanik, to to po prostu widać, co bywa krępujące. 🙂

        • ammma
          Posted 21 października 2019 11:24 0Likes

          to prawa, to jest krępujące, też się z tym czasem zmagam. zdaje się, że silikonowe naklejki pomagają, ale osobiście nie miałam okazji ich przetestować.

  • Laura
    Posted 20 października 2019 10:19 0Likes

    Pamiętam swoją pierwszą wizytę u brafiterki. Popatrzyła na mnie i stwierdziła, że zaczniemy od zerówki. Popatrzyłam na nia troche spode łba, bo taki rozmiat to raczej dla dzieciecej rozmiarówki, a ja wtedy miałam z 18 lat i nie bardzo mi sie uśmiechało chodzić w juniorskiej bieliźnie. Wymsknęło mi się nawet gburowate „no bez przesady” ale Pani sie uparła i po chwili silowałam się z mikrostaniczkiem. Efekt był taki, że biustonosz zaslaniał mi tylko sutki, boczki i wszystko się wylewało. Popatrzyłam z zazenowaniem na ten obraz rozpaczy, popartrzyłam na brafiterke, ona na mnie i tak milczalysmy w tej chwili zażenowania. Druga przygoda z brafiterka już byla bardziej udana ale wydaje mi się, że sama jestem w stanie sobie lepiej dobrać bieliznę.

  • Marchef
    Posted 21 października 2019 09:44 0Likes

    Przytoczę anegdokę: siedzę w przymierzalni KappAhla w lipcu tego roku, ja i mój tyłek w rozmiarze 44 mierzymy szorty. Tymczasem w przymierzalni obok dzieje się scenka rodzajowa, matka kupuje jakąś sukienkę chyba, towarzyszy jej nastoletnia córka, donosząc jej ciuchy ze sklepu. No i matka mierzy kieckę, coś jej tam nie pasi, chyba zbyt opięta. Więc córka leci na sklep i wraca z innym rozmiarem. Wtem krzyk: „40?! Ty mnie chcesz dziecko obrazić?”
    True story. Nie wiem, może to żart był, może nie, ale ostatecznie lubimy czasem obracać w żart sytuacje, które są dla nas kulą u nogi. Ta pani widocznie mentalność ma rozmiarze 38, skoro 40 ją obraża.
    Z drugiej strony: Jak ma nie obrażać, skoro w wielu sklepach ciuchów dobrze leżących na sylwetkach w rozmiarze 40 i wyższym po prostu brak? O polskich markach nie wspominając? Jak kobieta ma się czuć dobrze w swoim ciele, skoro same marki odzieżowe promują jeden słuszny rozmiar, a cała reszta jest na dokładkę? Jak mamy się czuć dobrze w swoim ciele, skoro marki nie dbają o różnorodność modelek? Dłuuuga droga jeszcze przed modą.
    Z butami tak samo. Są kobiety, które noszą między 41 a 42 i sytuacja, o której piszesz, że sięgają po rozmiar większy, w tym przypadku nie ma racji bytu, bo rozmiarówka damskich butów to 36-41, a w wielu przypadkach kończy się nawet na 40. Co jest bardzo przykre.
    Co do brafitterek: mam różne wspomnienia, złe i dobre. Złe niestety z marką Triumph, bo kiedyś tam weszłam i mówię, że szukam czegoś w rozmiarze 75F, to zostałam zmierzona od góry do dołu i podziękowano mi informacją, że „takich rozmiarów się nie produkuje”. Fajnie, że coś się w tym kierunku zmieniło, ale niesmak mi pozostał i przy słabszej psychice, pewnie próbowałabym wleźć w 75C i jak ta pani z przymierzalni, inny rozmiar by mnie obrażał 🙂 ale w ogóle staniki dobrane przez brafitterki zawsze mnie lekko cisnęły. Gdy przytyłam i zmieniłam rozmiar na 85E-F to już w ogóle. Nie mam ani jednego stanika, który by mnie nie uwierał, a namierzyłam się takowych sporo pod okiem profesjonalistek. I nawet na moje cierpiętnicze „ale mi niewygodnie” słyszałam, że tak powinno być. Oczywiście nie wprost, tylko ukryte pod sprytnym „większy obwód nie utrzyma pani biustu” 🙂
    Olałam więc braffitterki. Kupuję te staniki, w których jest mi wygodnie już w sklepowej przymierzalni. I mam w nosie, że nie mam biustu na wysokości pierwszego piętra. Naturalnie i tak nigdy by na tę wysokość się nie wzbił 😀

    • ammma
      Posted 21 października 2019 11:12 0Likes

      cyt: „Nie mam ani jednego stanika, który by mnie nie uwierał, a namierzyłam się takowych sporo pod okiem profesjonalistek. I nawet na moje cierpiętnicze „ale mi niewygodnie” słyszałam, że tak powinno być”
      tak, ja też zawsze słyszałam, że „ma być ciasno”, że ciasny obwód się z czasem rozciągnie. guzik, żaden nie rozciągnął się bo jest tak pancerny. odnoszę wrażenie, że drogie staniki produkuje się z tak „dobrych” i wytrzymałych materiałów, że nie mają szansy się rozciągnąć : )
      co do estetyki to też nie podobają mi się te biusty wywiedzione brafittersko aż pod brodę.
      i jeszcze w kwestii zmiany wagi: głupie 2 kilo w jedną czy drugą stronę powodują u mnie zmianę rozmiaru biustu. to czego potrzebuję to elastyczny (i mam na myśli także miskę!) dość uniwersalny w fasonie, wygodny, codzienny stanik, który będzie dostosowywał się do drobnych zmian wagi, a nie pancerz, który mnie udusi gdy trochę przybiorę na wadze, i który będę musiała wyrzucić/oddać, gdy już do poprzedniej wagi nie wrócę (a który kosztował majątek).

  • Olga
    Posted 25 października 2019 15:33 0Likes

    Zasadniczo się zgadzam, ale mam problem z punktem „upieranie sie przy złych fasonach”. Kto niby ma ostatnie słowo w tej kwestii? Kto może stwierdzić, czy dany fason jest dla mnie dobry czy nie? Chyba tylko ja 😉 Wydaje mi się, że największą krzywdę można sobie zrobić ubierając się w rzeczy, których nie lubisz, ale poleca Ci je sztab „stylistów”…

  • JL
    Posted 26 października 2019 10:23 0Likes

    W swoim życiu kupiłam bardzo wiele staników marki Triumph, ale zawsze coś było nie tak. Nie leżą dobrze na mnie. Ostatnio przerzuciłam się na Etam i jestem zadowolona.
    W obronie push upów – jestem wielką fanką. Mam mały biust i push up to jedyne wyjście (oprócz operacji zwiększenia biustu), aby nie wyglądać jak deska i zmniejszyć dysproporcje między mizerną górą a obszernym dołem mojej sylwetki. Wszystko lepiej leży i nie ma mowy, abym kiedykolwiek chodziła w miękkich stanikach sportowych, w których biust wisi i się splaszcza jak naleśnik. Nie podoba mi się to u siebie, ale też u innych.

  • ciezarowka
    Posted 30 października 2019 21:55 0Likes

    Ja jestem zupełnie zagubionatymi rozmiarami. Czasem zastanawiam się w czym chodzą naprawde szczupłe dziewczyny jeśli w większości sieciówek ja noszę S. Prawdą jest, że nie chodzę po sklepach dla nastolatek, bo tam pewnie musiałabym wybrać XXL.
    Zabawne jest też wybieranie ubrań ciążowych, bo człowiek już naprawdę traci rozeznanie…

  • xupingcom
    Posted 31 października 2019 10:30 0Likes

    Bardzo dobry wpis! Wciskanie się w mniejszy rozmiar ubrań wcale nie sprawi, że będzie się wyglądało lepiej. Trzeba znaleźć zdrowe podejście do swojego ciała i nie przejmować się numerami na metkach. To z pewnością pomoże prezentować się dużo bardziej stylowo.

  • agata
    Posted 10 grudnia 2019 22:29 0Likes

    o, az musze napisac o biustonoszach! nosze 65 ff/g w brytyjczykach, a 65 h/i w polskich firmach – ale wiecie, moj biust wcale nie jest monstrualnych rozmiarow, bo te numerki tylko tak brzmia. mam biustonosze koronkowe (nie, nie gryza), sportowe (cudownie trzymaja i moge isc do parku trampolin bez obaw obijania sie piersiami po brodzie), we wzory (infantylne albo nie, zalezy od punktu widzenia) i gladkie (takze w klasycznym cielistym kolorze); przetestowalam sporo modeli, na przyklad spacer corin, ktory wygladaja jak sztywny biustnik z gabki, ale ta gabka jest termoformowalna i oddycha, wiec cycek wcale sie nie przegrzewa – ale ostatecznie sie nie polubilismy, podobnie jak z braletkami, ktore z moich piersi robia dwa smutne przeciete na pol trojkaty (nadal – w moim rozmiarze 65g z panache, a nie dwoch trojkacikach z HM). mam modele, ktore biore w ciemno, bo leza tak, ze wygladam w nich jak milion dolcow. mam zestawy na lata tluste i lata chude – a tak naprawde na rozne momenty cyklu i lato (duzo sie ruszam) i zime (jestem leniem), bo hej, tyjemy i chudniemy i nie ma w tym nic dziwnego – a stanik nie ma kurka odkrecajacego miseczke, wiec ja przez lata zbudowalam sobie po prostu zestawy wiekszych i mniejszych. co do obwodow – one naprawde sie kiedys rozciagaja, wiec wziecie ciasnego ma sens. czytajac komentarze powyzej caly czas myslalm o moim doswiadczeniu z brafittingiem, ktore jest zgola odmienne od waszych – dzieki dobrze dobranym stanikom moge komfortowo uprawiac sport, wygladam proporcjonalnie i czuje sie swietnie. dzien, w ktorym zalozylam dobrze dobrany biustonosz naprawde zmienil moje zycie i dal mi +100000000 do zajebistosci.

Leave a Reply