Grudzień – start!

Grudzień – start! Prezenty? Siłą rzeczy też start. Ja akurat robić prezenty uwielbiam i przełączam mózg na tryb prezentowy już w połowie listopada (a znam takich, którzy o świętach myślą już w lipcu!). Co jednak z tymi, którzy przyjemności z poszukiwań nie mają, a kombinowanie co i dla kogo powoduje u nich wzrost kortyzolu? Odpowiedź jest prosta: najlepiej przy kasie poprosić o kartę upominkową, wbić na nią tyle, ile uważamy za słuszne, a potem podarować w ładnym pudełeczku temu czy owemu, przedłużając świąteczną radość. I tak się zaczyna moja przygoda we współpracy z TK Maxx – zaskakująca zarówno dla mnie, jak i pewnie dla Was. Bo stali Czytelnicy wiedzą, że przez długi czas do fanów sklepu nie należałam. Impulsów do zmiany było kilka. Przede wszystkim zaważył fantastycznie wyposażony dział dla zwierząt. Oraz sporo skandynawskich marek, które przy odrobinie wolnego czasu i szczęścia można między wieszakami odnaleźć. No i papier: karteczki, notesy, naklejki, a nawet origami. I jeszcze przyprawy z całego świata. I kosmetyki. Słowem, warto było dać drugą szansę.

Mam wrażenie (i nadzieję), że już na tyle znam swoją rodzinę i przyjaciół, żeby nie popełniać prezentowych faux pas. Zatem w moim przypadku karty upominkowe będą dodatkiem do przedmiotów wybranych z myślą o konkretnej osobie. Zdarza się, że podpytujemy się nawzajem, co kto by chciał, każąc natychmiast o tym zapomnieć. Nie wiem, co będzie, gdy któreś z nich zajrzy na blog, bo właśnie mam zamiar pokazać tu trochę przyjemności, które udało mi się upolować. Może po prostu nie będę pisać, co dla kogo. A raczej naświetlę i podpowiem, jak w ogromie asortymentu TK Maxx znaleźć coś naprawdę super.

Od pewnego czasu chętnie zaglądam do działu kosmetycznego.

A konkretniej, od momentu, w którym zainteresowałam się kosmetykami wolnymi od okrucieństwa. Bo można tam znaleźć sporo takich marek w genialnych cenach. Paletkę szminek kupiłam jakiś czas temu za 59 zł (cena regularna wynosi stówę więcej). A teraz wybrałam różności: pomadki, róże, cienie do powiek i bronzery w cenach od 17,99 do 27,99. Obiecuję, że podam dalej. No, może oprócz matowej szminki w kolorze czerwonego wina. W końcu sobie też czasem warto coś podarować.

Przechodzimy do działu papierniczego. Co tym razem? Pocztówki z muzealnego wydawnictwa do samodzielnego pokolorowania. Przez ceramiczne arabeski po widoczki Hiroshige – obdarowani będą mieli sposobność odłożyć na chwilę telefon, by oddać się artystycznym działaniom. A potem wysłać je pocztą – kto wie, może też którąś dostanę? Obok sporo książek. Padło na album „100 Speeches That Roused the World”. W środku m.in przemówienie Oprah Winfrey z 2018 roku („Their time is up” – może i temat mało świąteczny, ale warto mieć na pamiątkę) i Steve’a Jobsa z roku 2007.

Jest w mojej rodzinie osoba, która kocha kiczowate bombki. A mimo tego kiczu, choinka u niej jest najpiękniejsza. Żaba grająca na skrzypcach czy koza na łyżwach to tylko drobna część kolekcji. W tym roku dodam psa w czerwonej czapce siedzącego na śniegu w szklanej kuli. A właśnie, pies. Z psem jest najtrudniej, bo od paru dni węszy uparcie przy szafce, w której schowałam piszczącą zabawkę. Nie pytajcie mnie, co musiałam zrobić, żeby umieścić ją na zdjęciu!

Leave a Reply