Kata Haratym. Wiosna/lato ’20

To, że do absolwentów krakowskiej SAPU mam szczególną słabość, nie jest żadną tajemnicą. W końcu od pięciu lat (o ile nie dłużej) oceniam tam prace dyplomantów, a potem z radością obserwuję ścieżki ich kariery. Kata Haratym jakoś mi umknęła, przyznaję niechętnie. Ale gdy przysłała zdjęcia najnowszej kolekcji, a Kraków pojawił się jako jeden z wątków życia projektantki, zastrzygłam uszami i przepadła. Tak, mamy tu idealne odzwierciedlenie klimatu z filmów Sofii Coppoli. Oraz swobodną inspirację kostiumami filmowymi autorstwa kolejno Nancy Steiner („Przekleństwa niewinności”), Mileny Canonero („Maria Antonina”) i Stacey Battat („Na pokuszenie”). Swoją drogą to niesamowite, że przy tak różnych kostiumy do filmów Coppoli projektowały trzy różne osoby. Z drugiej strony, idąc tą drogą, w kolejnym z przyjemnością zobaczyłabym prace Katy Haratym. Na razie możemy zobaczyć je na przepięknych zdjęciach autorstwa Pauliny Manterys. Tak, tak, lato kiedyś nadejdzie…

Dziewczęcość. Nie jako obowiązkowy etap przejściowy czy, Boże broń, słabość, raczej jako szczególny wyraz zakamuflowanej siły (zresztą wystarczy sobie przypomnieć którąkolwiek z przepięknie ubranych bohaterek wyżej wspomnianej reżyserki, no, może pomijając smutny koniec sióstr Lisbon…). Ten styl kusi nie od dziś, swego czasu większość blogerek za punkt honoru obrała sobie wystylizowanie się na współczesną Marię Antoninę lub przynajmniej Charlotte z „Lost in Translation” (tu również zasługa Nancy Steiner) – najlepiej w oknie tokijskiego hotelu Hyatt. Ja sama długo chodziłam zafascynowana tą szczególną dziewczęcością, zastanawiając się przy okazji, dlaczego, gdy człowiek w wieku dziewczęcym się znajduje, tak niechętnie to podkreśla. Na szczęście czasy ubierania się stosownie do wieku już dawno mamy za sobą, więc te przepiękne projekty Katy Haratym możemy nosić do woli, bez poczucia, że robimy coś wbrew sobie czy otoczeniu.

Sporo takiej pozornej słodyczy pojawia się w ostatnich sezonach w kolekcjach projektantów, których wcześniej byśmy o to nie podejrzewali. Łącznie z kierunkiem skandynawskim, tak długo kojarzącym się z oszczędnością wyrazu. Cieszy ogromnie, że i u nas ta lekkość tu i ówdzie się pojawia. U Haratym ma wartość podwójną: nie tylko fenomenalnie wygląda, ale też powstaje w zgodzie z duchem zrównoważonej mody. Najnowsza kolekcja powstała m.in. z materiałów z „deadstocku”, czyli wycofanych z regularnej sprzedaży i czekających na swoją szansę, końcówek włoskiego jedwabiu oraz wiskozy i lyocellu. Dla Katy to nie nowość, a sposób działania już od dawna: łączenie materiałów z drugiego obiegu z surowcami luksusowymi. Romantycznie i z rozmachem – tak określa swój styl. Ja bym jeszcze dodała słowo „nostalgicznie”. W absolutnie pozytywnym wybrzmieniu. Zachwyt!

Fot. Paulina Manterys
Modelka: Sylwia Dobek / More Models
Włosy i makijaż: Patrycja Piechówka
Biżuteria: Y&Y

Leave a Reply