Nalu. The Heritage

To nie są zdjęcia znalezione w rodzinnym albumie sprzed lat. To klimat zbudowany całkiem współcześnie przez polską markę Nalu. The Heritage jest drugą kolekcją stworzoną przez Olę Hanuszewicz, projektantkę i założycielkę tej niewielkiej firmy. Rzecz jest tak lokalna, jak tylko może być. Ubrania powstają w Słupsku, rodzinnym mieście Oli, szyte są w większości z polskich materiałów: wiskozy, lnu i certyfikowanej bawełny.

Historia samej marki jest opowieścią o zwolnieniu tempa. Z szybkiego i bezwzględnego miasta Ola wróciła w spokojne, rodzinne strony, a gdy zastanawiała się nad przyszłością, w zasięgu jej wzroku pojawiła się babcina maszyna do szycia. Sielanka? Każdy, kto prowadzi firmę odzieżową wie, że osiągnięcie spokoju graniczy z cudem. A jednak.

Ubrania Nalu są tworzone lokalnie przeze mnie i moją ukochaną krawcową, Kasię. W swoich działaniach mamy na uwadze troskę o środowisko, a także szerzenie idei sprawiedliwego handlu. Szycie jest dla nas alchemiczną mieszanką twórczej ekspresji i medytacji, która owocuje kwiecistymi ubraniami pełnymi Miłości i uważności. Samo zaś ubranie to nie tylko estetyka, ale także doświadczenie sensualne. Uwielbiam, kiedy moje kimono spływa mi po ramieniu, pieszcząc moją skórę. Myślę, że świadomość ciała przekłada się na pogłębione odczuwanie noszonego ubrania. Dlatego już podczas projektowania i szycia staram się poczuć, jak będzie się układało ono na ciele. Celem jest uczucie jak największej swobody podczas ruchu. Ostatecznie ubranie to nasza druga skóra, a jaki sens ma przepiękna sukienka, jeśli nie możemy w niej swobodnie pląsać? – pisze Ola na swojej stronie. Gdy oglądam jej kolekcje (pierwszą, Vive y Respira, z sesją zrealizowaną w Hiszpanii czy drugą poniżej), widzę i czuję, że nie jest to wymyślona na potrzeby informacji prasowej narracja, lecz czysta szczerość.

Te ubrania zachęcają do głębszego oddechu, spowolnionego kroku i oddania się jakimś przyjemnym myślom. Oczywiście, można w nich ganiać, już to widzę. Zamaszyste spódnice, wygodne sukienki, falbany, które aż się proszą o taniec. I tak można zaczynać nowy sezon!

I jeszcze odrobina z przeszłości. Zbyt piękna, by nie wspomnieć o niej w tym wpisie, choćby wizualnie.

2 Comments

  • marchef
    Posted 9 marca 2020 11:18 0Likes

    Piękna sesja, ubrania nie w moim stylu zupełnie, ale widać spójność. Ładna narracja.

    Natomiast grzechem ogromnym wielu polskich marek, w tym Nalu, jest przekłamywanie rzeczywistych kolorów ubrań na zdjęciach. Tu jest tyle filtrów, że naprawdę trudno powiedzieć, jaki kolor ma sukienka czy spódnica, o ile nie jest wyraźnie czarna lub biała 🙂 a packshotów brak.

    • harel
      Posted 12 marca 2020 11:05 0Likes

      Oj tak, zgadzam się. Packshoty to podstawa z wielu powodów. Zawsze to markom rekomenduję, ale różnie bywa. Tu bardzo by się przydały, bo widać, że rzeczy są wspaniałe. Ale o ile więcej publikacji by się wydarzyło, gdyby można było je pokazać w oderwaniu od tej cudownej modelki…

Leave a Reply