Wraz z nową odsłoną bloga wcielam w życie postanowienie o dzieleniu się większą ilością odkryć kosmetycznych. Instagram instagramem, ale niech tu zostanie poważniejszy dowód moich zachwytów. Jednym z zachwytów, ale też zaskoczeń, jest… mydło do pędzli Senkara. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, kto używa tychże do makijażu, dobrze wie, jak ważna jest ich pielęgnacja. Ja sama wciąż stosuję zestaw SAY, który mam już od dłuższego czasu (pisałam o nich tutaj). Z pewnością nie dałby rady, gdybym odpowiednio o niego nie zadbała.
Rzecz działa skutecznie i bardzo przyjemnie. W słoiczku znajduje się warstwa zmydlonego oleju kokosowego (i dosłownie kilka niezbędnych ingrediencji), którą przed użyciem lekko zwilżamy wodą. To samo robimy z pędzlem, po czym kolistymi ruchami wytwarzamy pianę. Potem płuczemy pędzel, wycieramy nadmiar wody z kokosowej warstwy i gotowe. Do następnego razu. Wszystko pięknie pachnie, nie generuje niepotrzebnego bałaganu w łazience i – ważne! – jest niezwykle wydajne przy całkiem rozsądnej cenie. Aktualnie za przyjemność zapłacimy 25zł.
