KAASKAS. Spring 2020 edition.

To jedna z moich ulubionych polskich marek. Być może powinnam się powstrzymać od takiego faworyzowania, ale nic na to nie poradzę. Kaaskas zaczęły od przepięknej kolekcji ubrań i akcesoriów, a ich autorskie, bajecznie kolorowe wzory na stałe zagościły na warszawskich (i zapewne nie tylko warszawskich) ulicach. Dziś, choć już jest ciężko, a będzie jeszcze gorzej, Kasia Skórzyńska prezentuje maleńką kolekcję, składającą się z jednej sukienki, limitowanej serii bluzek oraz, oczywiście, chust i apaszek, które stały się znakiem rozpoznawczym marki.

Wierzę, że sposobem na przetrwanie jest autentyczność, konsekwencja i transparentność. Skupienie się na tworzeniu przemyślanych produktów, które przejdą próbę czasu – pisze Kasia. Mam nadzieję, że będą służyły nie jednej, a wielu właścicielkom – wiem, że ich jakość na to pozwoli. W swojej szafie mam sporo jedwabnych bluzek zdobytych w sklepach vintage. Są pięknie uszyte i ani trochę nie straciły na jakości pomimo upływu czasu. Takie przykłady mnie inspirują i utwierdzają w przekonaniu, że tworzenie trwałych, pięknych ubrań nadal ma dzisiaj sens i będzie miało coraz większe znaczenie. Liczę, że grupa osób szukająca takiego podejścia w modzie będzie się powiększać.

KAASKAS od początku stawia na transparentność i współprace z utalentowanymi fachowcami. Na stronie internetowej można znaleźć informacje na temat miejsca wykonania danej rzeczy oraz certyfikatów, jakie posiadają dane materiały. Widzimy doskonale, gdzie materiał był wykrawany, a gdzie został zszyty. Marka dzieli się również miejscem pochodzenia tkanin. Podpowiadanie konkurencji? Jeśli dzięki temu konkurencja sięgnie po bardziej etyczne metody, czemu nie?

Leave a Reply