COS Active

I tak spełniło się moje marzenie. Powstała wreszcie odzież sportowa, którą mam ochotę kupić nie tylko dlatego, że muszę w czymś ćwiczyć, lecz także dlatego, że mi się podoba. Po prostu. Marudna byłam w tej kwestii niemożebnie, wkurzały mnie znaczki, paski, logo i dziwne wzorki. Z kolei gdy trafiłam już na coś czarnego, standardowo narzekałam, że chciałabym kolor. Kolorowe nie satysfakcjonowały. I tak lądowałam na siłowni (a teraz ląduję na macie w domu) w czymkolwiek, bo przecież nie o to chodzi, żeby tam wyglądać. Wciąż uważam, że wygląd podczas ćwiczeń to sprawa marginalna (jednocześnie pozostając pod wrażeniem dziewczyn, którym na rowerku nie spływa makijaż ani nie drga nawet jeden kosmyk perfekcyjnie ułożonej fryzury), gdy jednak zobaczyłam te rzeczy, serce mocniej zabiło. Oto nowość i hit tygodnia: linia COS Active.

Kolekcja składa się z trzydziestu elementów. Oczywiście zaprojektowanych tak, by mogły funkcjonować zarówno solo, jak i w komplecie. Kolory „cosowe” z cudownym błękitem, który mocno się zaznaczył w całej wiosenno letniej odsłonie, a także morskim granatem i czekoladowym brązem i akcentem pudrowego różu. Większość kolekcji występuje w czterech rozmiarach, od XS do L. Najbardziej jestem ciekawa sportowych staników. Nie podejrzewam, by trzymały jakoś super solidnie większe piersi, ale bardzo chciałabym się mylić. Tym bardziej, że to bezszwowa, bardzo wygodna konstrukcja.

Materiały? Wiadomo, sportowe. Choć zdarza się organiczna bawełna, kto choć trochę ćwiczy, ten wie, że mało ona przydatna, gdy się da czadu na bieżni. Mamy zatem tworzywa z recyklingu: poliester, poliamid, z domieszką elastanu. To dzianina kompresyjna, szybkoschnąca, dziana ściegiem żeberkowym, zatem świetnie dostosowująca się do sylwetki i pracująca wraz z naszym ciałem (gdyby jeszcze mogła za nas spalić trochę kalorii…).

Zachwyt. Po prostu. Może jednak jeszcze będę ładnie wyglądać na siłce (jak już ją otworzą…)?

jkl

Leave a Reply