Niech nam żyje Pan Pablo sto lat!

Dawno, dawno temu, gdy można było swobodnie wychodzić z domu, a każdy nucił „Somebody That I Used To Know” (choć 99% się do tego nie przyznawało) i odkrywał polski cydr, we Wrocławiu ruszył pewien śmiały, choć nieduży projekt (najpierw w internetowo, trzy lata później stacjonarnie). Dziś obchodzi ósme urodziny. Jeśli nie znacie, to poznajcie, a jeśli znacie, śpiewajcie „Sto lat” jeszcze głośniej niż ja (ci, którzy nie znali, mogą jak najbardziej do śpiewu dołączyć). Panu Pablo życzymy wszystkiego najlepszego!

Dobrze pamiętam jego początki oraz zdjęcie na Facebooku przedstawiające małego psa w stosie kolorowych butów. Pośród nich już trochę marek etycznych czy wegańskich, co w 2012 wydawało się raczej ciekawostką niż istotnym kierunkiem. Inaczej jednak sądził Pan Pablo, a raczej jego założyciele, którzy od pierwszej sprowadzonej kolekcji stawiali nie tylko na super wygląd, lecz przede wszystkim na historię, która za daną marką czy produktem się kryje. Jak sami piszą o swoich wyborach: skupiają się na tych firmach, które świetnie rozumieją świat i potrzeby indywidualistów. Mało kto pamięta, ale to u nich były dostępne buty Veja, zanim nastała na nie moda (i to na długo, długo przed, bo w 2014 roku). I plecaki Kanken (rok 2015). Oni także stworzyli kategorię produktów wegańskich w sklepie, zanim w ogóle głośno zaczęło się mówić o takiej potrzebie. Podczas gdy media społecznościowe zalewała fala selfie z plastikowym kubkiem Frappucino ze Starbucksa, oni już kontraktowali na targach przedziwne przedmioty, jakimi były kubki czy butelki wielorazowego użytku. Dobrze pamiętam, bo sama się zastanawiałam: kto to kupi?

Wszystkie produkty, które decydujemy się sprzedawać najpierw przechodzą test „sprawdzam!”. Przez lata wypracowaliśmy własny styl zakupowy, który można skondensować do prostego zdania – im mniej, tym lepiej. O każdej selekcji moglibyśmy powiedzieć: „To są modele, które w tym sezonie marka zaprojektowała najlepiej. Weźcie te rzeczy, nie szukajcie innych. My już je widzieliśmy i wierzcie – nie spodobałyby się Wam” – czytamy na stronie. I tak, zgadzam się, niedługi czas później sama marzyłam o kolorowym termosie i składanym kubku, mieszczącym się do torebki. O Kankenie czy Vejach nawet nie wspominam. Ach, zapomniałabym o kurierskim plecaku Ucon Acrobatics, który dopadł mnie ze wszystkich możliwych stron ze dwa lata temu w Berlinie. Okazało się, że Pan Pablo ma je już dawno, podobnie zresztą jak nieprzemakalną opcję duńskiej marki Rains. Praktycznie każdy wybór to strzał w dziesiątkę. Dotyczy to nawet dyskusyjnych, paskudnych butów, które osobiście uwielbiam, ale wiem, że nie zawsze mam sojuszników. Akurat we Wrocławiu moi sojusznicy prężnie działają i nigdy nie zawodzą.

A co z odpowiedzialnością? W końcu dziś mówi się o tym głośniej niż kiedykolwiek. W przesyłkach od Pana Pablo plastiku nie uświadczycie, nawet taśma klejąca jest papierowa. Na terenie Wrocławia możliwa jest dostawa za pośrednictwem kurierów rowerowych, a w sklepie stacjonarnym zamontowane zostało oszczędne, ledowe oświetlenie. Wybieramy rzeczy, które są produkowane z materiałów recyclingowych, pochodzą z upcyclingu albo są naturalne (lub możliwe do całkowitego recyclingu, jak np. Melissa). Staramy się wciąż robić więcej. Każdego dnia ułatwiamy podejmowanie trafnych decyzji zakupowych. I brawo. Tym bardziej, że to nie jest reakcja na obecną zieloną modę, a koncepcja, która trwa tyle lat, ile Pan Pablo zdmuchnie dziś świeczek na urodzinowym torcie.

Poniżej subiektywny wybór Harel, oferta jest zbyt rozbudowana, by pokazać tu wszystko. Niektóre z tych rzeczy już mam, nad innymi się zastanawiam. Wiem jedno: one naprawdę będą służyć długo. Jeśli chodzi o zaufanie, mam je do założycieli sklepu w stu procentach.

Leave a Reply