This is Commitment.

Z ogromną przyjemnością przedstawiam Państwu nową polską markę, która zadebiutowała być może w najgorszym możliwym czasie, ale za to z jakim asortymentem! Nie ma tego złego, This is Commitment będzie nas prowadzić przez kolejne niepewne tygodnie, zachęcając zarówno do ruchu, jak i relaksu. Jej twórczynie, Monika Kapłan, Ewelina Wydra i Kama Bojarczuk, postanowiły bowiem połączyć jogę i modę. Teoretycznie te dwa tematy za bardzo do siebie nie przystają, tym bardziej, że joga i konsumpcja to sprawy wykluczające się. Z drugiej strony jednak sama lekko zazdrosnym okiem spoglądałam na te wszystkie dopasowane kolorystycznie do maty zestawy Stelli McCartney dla Adidasa czy wcześniej Christy Turlington dla Pumy (kto pamięta linię Nuala z końca poprzedniego stulecia? Sama modelka przyznała, że świat nie był wówczas gotowy na taką markę), ćwicząc w czymkolwiek, co nie odsłoni moich latami pielęgnowanych krągłości podczas dynamicznego wejścia w pozycję świecy. Dziś ćwiczę zgoła co innego, wciąż jednak w byle czym, ucieszyłam się jednak, że będę mogła wypróbować, jak to jest jednocześnie zasuwać na rowerku i wyglądać całkiem ładnie. A następnie zarzucić na siebie coś, co stylistycznie nawiąże do tych moich fizycznych męczarni.

Oto jest. Kolekcja podzielona na pół, lecz współgrająca tymi połówkami na tyle, że kolarki możemy założyć do koszuli, a bluzę z kapturem do długiej plisowanej spódnicy. Są dresy, rzecz jasna, choć projektowane na długo przed pandemią i zamknięciem w domach, idealnie wpisujące się w ostatnie, spontanicznie powstałe trendy. Ale też swetry z wełny merino: wygodne, obszerne kardigany oraz bardziej dopasowane, z krótkim rękawem i kołnierzykiem polo. Estetyka mocno nawiązuje do czasów, z których żelazna kurtyna opadła raz a dobrze. Czy, po nagłym wzroście jej popularności w ostatnich latach, mamy na nią jeszcze ochotę? W opcji Vetements, Balenciaga i pochodne – absolutnie nie. Było, minęło, skończmy temat, bo to nudne. Jednak w opcji nostalgicznego retro, w której charakterne blokowisko zamieniamy na salę gimnastyczną szkoły tysiąclatki czy pachnący świeżo skoszoną trawą stadion, już bardziej.

Szukamy analogii między dyscypliną a rytuałem – można przeczytać w opisie marki. Najlepiej te poszukiwania odwzorowuje autorska grafika charakterystycznego ludzika-sportowca, tak dobrze znanego z najróżniejszych sportowych historii, w choreografii jednak typowej dla jogi, ułożonego w asany, miast dyscyplin olimpijskich. Występuje jako nadruk, element ozdobnej gumy oraz maleńki kwadratowy haft, stanowiący swoiste logo. Drugim symbolem jest graficzne „ommm”, naniesione na materiał albo za pomocą haftu pętelkowego, albo w formie ukośnego rzuciku, układającego się w regularny wzór. Spotykają się w starannie skomponowanej palecie kolorystycznej, również pełnej nawiązań retro.

Ja już mogę stwierdzić, że kolarki to mistrzostwo świata. Ćwiczy się w nich doskonale, bezszwowe praktycznie nie dają o sobie znać, a właściwości kompresyjne nawet nieco rozleniwiają, bo pośladki już na starcie wyglądają na porządnie wyćwiczone. Jakość wykonania (nie tylko kolarek) jest bardzo dobra, materiały w dobrym gatunku, a całość tak sprytna, żeby chciało się po kolei uzupełniać szafę w kolejne elementy. Dopóki będziemy robić to z rozwagą, żadna konsumpcja tej jodze nie zaszkodzi.

Zdjęcia: Magda Wünsche i Agnieszka Samsel
Modelka: Natalia Maj
Stylizacje: Ewelina Gralak
Makijaż: Wilson
Fryzury: Michał Bielecki

Leave a Reply