Instagram kontra rzeczywistość.

Dzień dobry! Witam ze świata poza Instagramem. Siedzę tu od dawna, ale ciężko mi to udowodnić w momencie, gdy uwaga osób choć trochę modą zainteresowanych, skupia się na tej aplikacji. Instagram jest super. Szybki i wygodny. Można zostawić serduszko świadczące o pozytywnym odbiorze zdjęcia i przejść dalej, bez czytania, co pod zdjęciem się znajduje. Zwłaszcza że najczęściej pełno tam jakichś dziwnych hashtagów, niby opisujących obrazek, ale czy faktycznie aż tak bardzo potrzebnych? To trochę jak parafraza słynnych słów Benedykta Chmielowskiego zamieszczonych w pierwszej polskiej encyklopedii. Tak, tych o koniu, który jaki jest, każdy widzi. „Bo ty nie monetyzujesz Instagrama” – słyszę co jakiś czas, gdy upieram się, by hashtagów nie używać (chyba że ktoś bardzo poprosi). No, trochę monetyzuję, ale na własnych warunkach. Na łapaniu publiczności tymi hashtagami nie zależy mi wcale. Publiczność swój rozum ma, jak będzie chciała mnie znaleźć, to znajdzie. A teraz zrobiłam sobie instagramową przerwę. Na ile? Jeszcze nie wiem. Wrócę na pewno, zbyt lubię robić zdjęcia i zapełniać nimi albumy. Skoro mogę mieć jeden publiczny, czemu nie?

Photo by Alice Donovan Rouse on Unsplash

Nie ma mnie na Insta od niecałego tygodnia, nie wiem, czy odbiorcy równie chętnie wchodzą na blog. Po pierwsze: nie sprawdzam statystyk, bo mnie nie interesują. Interakcje są miłe, ale chyba najmilsza świadomość, że daję tu coś od siebie. Wolę, żeby czytelników było mniej, ale żeby czerpali z czytania tę samą przyjemność, którą mam z pisania. Po drugie: może to Wam się nie spodoba, ale z nostalgią wspominam czasy bycia głównie nadawcą, nie odbiorcą. Dlaczego? W ostatnich miesiącach Instagram stał się platformą do zajmowania obowiązkowego stanowiska na każdy temat. Zmęczyło mnie to, po prostu. Człowiek chciałby skupić się na modzie, która dziś jest w miejscu, którego nie dało się za nic przewidzieć, a nie aferami, które nie mają w szerszym kontekście większego znaczenia.

Dlatego właśnie na razie działam tutaj, opracowując nowy sposób istnienia tam. Przede wszystkim ważne jest dla mnie to, by spędzać na Instagramie mniej czasu. Druga sprawa to większa przejrzystość treści. No i wartość, która zostanie z Wami na dłużej, a nie przed dwadzieścia cztery godziny (wiem, że można przypinać Relacje na stałe, wolę jednak skupić się na pisaniu bloga niż karmieniu aplikacji, którą w każdej chwili mogą mi wyłączyć – niewtajemniczonym lub zapominalskim polecam ten tekst). Chodzi o moją pracę. Chcę, żeby była dostępna i przystępna. A chyba mało kto na Instagramie zapuszcza się w archiwum. Liczy się tzw. tu i teraz.

Jeszcze jednym tematem jest instagramowa sława. Najbardziej jaskrawe przykłady na to, co ludzie są w stanie zrobić, by zaistnieć, można znaleźć na profilu @influencersinthewild. Ale w sumie wystarczy zerknąć w aktualności, by zorientować się, co się stało z całkiem fajną platformą, która w założeniu miała budzić naszą kreatywność. Niestety nikt nie przewidział, że kreatywność będzie dotyczyć prezentowania detergentów czy sprzętu AGD. Albo linczowania tej czy innej osoby, bo to niestety zdarza się z równą częstotliwością, co prezentowanie odkurzaczy i drinków na bazie wódki od sponsora. Smętny się zrobił ten Instagram. I nudny. A czas pożera wciąż z tym samym apetytem. „In the future, everyone will be world-famous for 15 minutes” – słowa, których wprawdzie Andy Warhol wcale nie wypowiedział, lecz które już na zawsze będą mu przypisywane, najlepiej określają fenomen internetowych gwiazd. Jeszcze nie tak dawno dziwiliśmy się, że sławny jest „X z Big Brothera”, chociaż w sumie nic oprócz występów telewizyjnych w nasze życie nie wniósł. No to teraz mamy „Y z Instagrama”, a w dodatku nadającego na żywo z własnej woli, podającego Wielkiemu Bratu swoją codzienność na tacy. Co dalej?

Jednego jestem pewna. Zmiany są nieuniknione. Przyglądam się temu wszystkiemu z dystansu, coraz mocniej utwierdzając się z przekonaniu, że tutaj mi lepiej niż gdziekolwiek indziej. I że może zacznę cenić swoją prywatność jeszcze bardziej niż zwykle. Ale nie przeszkodzi mi to w nadawaniu najfajniejszych rzeczy na świecie. Bo to się da pogodzić.

3 Comments

  • Agata
    Posted 24 lipca 2020 23:18 0Likes

    Harel! Tęskno za Tobą na instagramie. Bardzo lubię treści przez Ciebie publikowane, są podane w sposób rzetelny i taki…ciepły. Jesteś Twórcą (ta duża litera jest w pełni zamierzona) ale przystępnym odbiorcy. To nie każdemu się udaje, by jakość połączyć z takim ciepłem i poczuciem bycia w dobrym miejscu sieci. Ale rozumiem potrzebę przerwy 🙂 wchodzę dzięki temu częściej na blog! Pozdrawiam serdecznie.

  • Elżbieta
    Posted 27 lipca 2020 11:54 0Likes

    Harel, ja czytam tylko bloga. Aby śledzić Instagram, musiałabym mieć założone tam konto (obowiązek posiadania konta, by czytać konta publicznie dostępne wprowadzono niedawno). A nie chcę, bo mam wrażenie, że za bardzo mnie to wciągnęło (miliony zdjęć), choć wiem, że tracę np. wpisy Mariusza Szczygła.
    Śledzę Twojego bloga od dawna i uważam jest wartościowy i pięknie wykonany. Bardzo lubię posty „o życiu”. Pozdrawiam.

  • ciaobasia
    Posted 27 lipca 2020 23:49 0Likes

    Tęsknie za Tobą na instagramie, ale cieszę się, że jesteś tu! Zaraziłaś mnie pasją do mody tyle lat temu i tak sobie myśle, że mało blogów już czytam, ale Twój zostanie na zawsze. Zawsze szczerze i prosto z mostu, zawsze rzeczowo i konkretnie. To o czym tu wyżej piszesz, chyba nikt by tego lepiej nie ujął! pozdrawiam ogromnie ?! Przesyłam dużo koloru?

Leave a Reply