Reebok. Heritage Running.

Jeśli badacze mody i trendów w przyszłości będą chcieli określić nasze czasy, z pewnością zauważą, że wręcz maniakalnie zaczęliśmy sięgać do archiwów. Przez nostalgiczne wspominki dawnych zdjęć przypinanych na Pintereście, estetyczne powroty ujęć ze starych dobrych okładek magazynów po przekopywanie się przez tony zapomnianych projektów, które jakimś cudem znów wydają się idealne. I bardzo często nie tylko się wydają, ale są. Po prostu. Tu przychodzi powiedzenie o lepszym będącym wrogiem dobrego. Jeśli chodzi o branżę mody, jedynym, co jest lepsze na sto procent, pozostają surowce. Ale o tym przy innej okazji, bo dziś będzie o… bieganiu. Sama nie biegam, nie znoszę biegania serdecznie, ale już buty inspirowane biegowymi czy zaprojektowane z myślą o tym potwornym sporcie noszę bardzo chętnie. Kto by nie chciał poczuć się tak, jakby chodził po chmurze jak ze snów?

I tu nadchodzi model Reebok Aztec z lat siedemdziesiątych. Według informacji przesłanych przez markę, mógł się pochwalić mianem najbardziej innowacyjnych butów biegowych swoich czasów. W 2020 roku jest dostępny w trzech opcjach: Classic Leather Aztec (czyli połączeniu z cechami modelu Classic Leather), Aztec Princess (kobieca, z lekko uniesioną piętą) oraz Aztec 79. Te ostatnie, praktycznie identyczne ze swoim pierwowzorem, naśladują go zarówno paletą kolorystyczną, jak i rozwiązaniami technologicznymi, które ponad czterdzieści lat temu były tak dobre, że dają radę i dziś (m.in, klin pochłaniający wstrząsy, antypoślizgowa podeszwa, wytrzymała pięta z gumy węglowej).

A propos biegania, czy wiecie, jaka jest etymologia nazwy marki? Gdyby nie zamieszanie z rejestracją nazwy (początkowo firma miała się nazywać Mercury, ale okazało się, że słowo jest już zajęte), jej założyciele zdecydowali się na „rhebok”, czyli określenia gatunku połodniowoafrykańskiej antylopy w języku Afrikaans. Dla ułatwienia sięgnęli po holenderską wersję.

Założę się, że od dziś już nigdy nie spojrzycie na swoje Reeboki jak dawniej.

Leave a Reply