Mako. Lato 2020.

Nigdy nie odpowiem obiektywnie na pytanie, czy można mieć za dużo koszyków. Sprawa jest prosta: nie można. Nie ma czegoś takiego jak „za dużo koszyków”. Nie ma takiej opcji, nie ma takiego tematu. A że czasem spadają na głowę z najwyższej półki w szafie? Wobec przyjemności, którą daje ich posiadanie, to drobiazg, który jestem w stanie godnie przyjąć. Gdy dzieliłam się z Wami tą miłością po raz pierwszy, więcej było niedowierzania niż zrozumienia. „Idziesz do babci? Nie boisz się wilka?” – pytali znajomi, gdy kilkanaście lat temu pomykałam z wiklinowym cudem, wypełnionym oczywiście i klasykami kobiecej torebki, i niedużymi zapasami jedzenia. W koszyku woziłam małą Łatkę do weterynarza. Do koszyka pakuję różne drobiazgi na wyjazd – nic tak nie trzyma balansu w samochodowym bagażniku. No a od paru lat, gdy magazyny mody zaczęły masowo przypominać archiwalne zdjęcia Jane Birkin, która chyba spała z tym słynnym koszyczkiem, bo wydaje się na stałe przyklejony do jej ręki, zdobycie koszyka nie graniczy z cudem, a wręcz przypomina historie z mojej szafy i spadaniem na głowę. I bardzo dobrze. Zawsze warto mieć wybór. Dziś wybieram Mako i kolekcję, jakiej jeszcze tam nie było.

Tylko kilka godzin dzieli mnie od wyjazdu na upragniony urlop (blisko, ale jednak). Spędzam je może i z dużą prędkością, ale ostatni przystanek koi zszargane nerwy. Jestem w atelier Mako na warszawskiej Mokotowskiej i przeglądam najnowsze produkty. Mam szczęście, bo wyprzedają się tak szybko, że trafiam na ostatnie egzemplarze. Podstawa kosza jest wyplatana ręcznie w Maroku, następnie przyjeżdża do Polski i zaczyna się nadawanie mu ostatecznej formy. Skórzane lamówki, kieszonka, wygodne rączki (oprócz standardowych krótkich są też dłuższe, doczepiane) i oczywiście podszewka z folkowego rękodzieła tworzą rzecz znacznie bliższą modzie. Czy lato 2020 komukolwiek kosza odmówiło? Chyba nie. Podkręcone wersje widzę u Jacquemusa, Loewe, Celine… U Prady plecionki z trawy zdobione są słynnym trójkątnym logo. U Chloe dostają klapkę ponadczasowego (jak się okazuje) modelu Marcie (zresztą ten sam patent powraca u Loewe, gdzie klapka z modelu Gate się kłania). Wysokiej półce wtórują sieciówki oraz wszystko pomiędzy. Jak znaleźć ideał? Zgodnie z dzisiejszym wstępem nie upieram się, że istnieje tylko jeden. Warto jednak zadać pytanie o pochodzenie poszczególnych składowych i sposób powstawania. U Mako wszystko mamy jak na dłoni, żadnych ukrytych historii rodem z chińskich platform sprzedażowych (mam nadzieję, że marka wybaczy mi to porównanie – tym bardziej, że działa tu na jej korzyść).

Przestają więc dziwić listy oczekujących na najfajniejsze modele obecnej kolekcji. Tym bardziej się cieszę, że dorwałam ostatni mini koszyczek z brązową kieszonką. Obiecuję nie odkładać go jesienią na półkę. Bo wiecie, koszyki spokojnie nosimy przez cały rok, wakacyjna estetyka nie ma tu nic do rzeczy. Już o tym było, ale może bliżej jesieni powtórzę ten temat.

1 Comment

  • Ivi
    Posted 7 sierpnia 2020 21:47 0Likes

    Zakochałam się w okrągłym koszu Mako od pierwszego wejrzenia ? zanim się namyslilam, czy na pewno jest mi potrzebny, wyprzedały się… Dlatego na kolejną dostawę zapisałam się na liście oczekujących aby już mieć pewność, że mi nie ucieknie ? Mako znam i kocham od kilku ładnych lat, to moje pierwsze polskie porządne torby ? są chyba niezniszczalne! cenię za jakość i fantastyczne podejście do klienta! Pozdrawiam! Iwona

Leave a Reply