Z archiwum Z.

Niedawno myślałam o dwóch polskich markach, które odeszły w zapomnienie, że gdyby dziś wróciły z archiwalnymi kolekcjami, prawdopodobnie musiałyby wprowadzić reglamentację. Dwóch całkiem od siebie różnych, ale swego czasu kultowych, a mianowicie o Hofflandzie i Trollu. Zaczęłam nawet polować na ich stare kolekcje na Vinted (z sukcesem!), zastanawiając, co i dlaczego poszło nie tak. Nie będę tu robić analizy rynku przełomu wieków, skupię się na myśli nostalgicznej, która wciąż mnie goni i z różnych źródeł dopada. Ale żeby dopadła w Zarze?

Moja droga koleżanka po fachu, Jaga Design, przy okazji zdjęcia, na którym pokazałam wełnianą chusteczkę z Zary rocznik 1999, podzieliła się informacją, że światło dzienne właśnie ujrzała mini kolekcja tej marki, złożona z archiwalnych bestsellerów z lat 1996-2012. Sięganie do archiwów to nic nowego, domy mody robią to regularnie, a sieciówki chętnie im wtórują (niecały rok temu pisałam o archiwalnej kolekcji COS na przykład, wcześniej podobny patent zastosowała nasza rodzima marka Big Star, przywołując nawet całą kampanię z roku 2000). Tu warto wspomnieć o archiwach Prady, do których sama marka chętnie sięga i które – i tego możecie jeszcze nie wiedzieć – są istnieniem absolutnie fizycznym, mieszczą się w dwóch magazynach i zawierają 73 tysiące ubrań i dodatków oraz zbiór charakterystycznych dla marki materiałów.

Sama dobrze wiem, jak działają wspomnienia, już nie raz przywoływałam ten prosty zabieg, który marki stosują z totalną premedytacją, by sięgać do naszych kieszeni. Czy. to źle? Rozmawiamy o modzie, gdzie konsumpcja zwykle jest nieunikniona. Czasem mamy to w szafie. Ale czasem mieliśmy, a potem się pozbyliśmy, a teraz wróciło i emocje nam grają romantyczne piosenki. Prosta narracja, na którą zdecydowała się Zara, nawet „zarosceptyków” prawdopodobnie zanęci. Piętnaście dość klasycznych, choć mocno osadzonych w swoich czasach elementów powraca w nowej odsłonie. Niektóre z nich mają lepsze składy (płaszcz ze 100% wełny, poważnie!), inne gorsze (poliester plus akryl, chociaż przynajmniej z odzysku, ale…), każdy jednak porusza nostalgiczne struny. Trochę mi to przypomina oglądanie zdjęć z liceum albo serialu „Przyjaciele”. Człowiek szybko zapomina, co było modne. Taka przekrojowa porcja charakterystycznych fasonów porywa w teoretycznie niemożliwą podróż i przywołuje wspomnienia, nie tylko odzieżowe. Ta sukienka z wysokim dekoltem z roku 1996 na przykład. Wówczas marzenie. Dziś nie dam się za nic namówić na taki rękawek, ale samo spoglądanie na zdjęcie daje dużo przyjemności. Albo lekko rozszerzane, inspirowane męskimi modelami spodnie. Było, minęło, wróciło.

Ciekawa jest również sama sesja wizerunkowa. Żadnych nowych zdjęć, modelek, stylistek czy produkcji. Wszystko czekało sobie grzecznie w archiwum, połączone zostało odpowiednio ujednoliconymi napisami, by zespoić różne przecież ujęcia z przestrzeni szesnastu lat. To dopiero oszczędność. Amber Valletta, Kate Moss czy Carolyn Murphy nawet palcem nie kiwnęły (przynajmniej nie w tym roku), a efekt jaki jest, każdy widzi. Sprytne, bardzo sprytne.

2 Comments

  • Domi
    Posted 16 października 2020 14:52 0Likes

    Oj jaaaa, Troll! To było moje liceum i poczatek studiow! Jej! Że ja tych ciuchow sobie nei zostawiłam! Jakies swietne sztruksowe spodmie mialam i szmaragdowy sweter z kapturem, pamiętam go doskonale. Zapewne byl jakąs mieszanką wełny i poliestru, ale nosiłam go namiętnie. A ta odsłona Zary- cóż, zdjęcia sa zachwycające, zwlaszcza Amber Valetty:)

  • Gosia
    Posted 16 października 2020 20:57 0Likes

    Raaany! Troll to było to! Pamiętam lila sweter z rozpinanym golfem, tóry zobaczyłam w Glamour i natuchmiast pobiegłam do sklepu. Oraz przykrótki tshirt w paski. Oba nosiłam do upadłego.
    Harel, dwie prośby:
    1) Pokaż Twoje znaleziska.
    2) Użyj swojego wpływu blogierki, żeby przywrócić Trolla. Tak jak cukierki Lila stars i sok Frugo 😀

Leave a Reply