Elementy. Czapki babci Stefanii.

To musi być telepatia. Ledwo zasiadłam do jesiennych robótek na drutach, a już zewsząd do mnie docierają różne fantastyczne projekty. W tym ten jeden szczególny, zapoczątkowany z inicjatywy marki Elementy. Zaczęło się od czapki wydzierganej przez panią Stefanię, babcię jednej z przyjaciółek i klientek marki. Przedmiot zachwycił kunsztem wykonania, prostą formą i tym wszystkim, co noszą w sobie tylko rzeczy ręcznie wykonane – czy nazwiemy to sercem, czy duszą, czy po prostu zmaterializowanym czasem poświęconym na ich stworzenie, wiadomo, o co chodzi. Kto choć raz spróbował, będzie poszukiwać tego wrażenia już zawsze.

Ten jeden prezent zapoczątkował niezwykłą współpracę. Pani Stefania na początku tegorocznych wakacji zaczęła dziergać czapki z peruwiańskiej wełny (z mieszanki włosia owiec peruwiańskich i alpaki) w przepięknej palecie pięciu kolorów: grafitu, szarości, maliny, złamanego różu i lawendy. Tak powstała kolekcja Babci Stefanii dla Elementów, ręcznie tworzona w starym domu w Kazimierzu Dolnym, przywodząca na myśl czasy, w których nasze własne babcie realizowały na drutach każde swetrowe marzenie (byłam jedną z tych szczęściar, nie zapomnę, jak się popłakałam, gdy zamiast klasycznego swetra z golfem dostałam taki z rulonem przypominającym strój Gobo z Fraglesów – kilka godzin później dostałam swój upragniony golf, pomagając wcześniej spruć niechciany element). Każda czapka jest nieco inna, jak to bywa z ręcznymi wyrobami, natomiast wszystkie pozostają tak samo miękkie i ciepłe.

Mam wrażenie, że po latach odrzucania takiego oczywistego, chciałoby się rzec, rzemiosła, następuje wielki jego powrót. Owszem, mamy od dawna takie polskie marki czy projektantów, którzy w dziewiarstwie się specjalizują i przekładają je z sukcesem na język współczesny. Cieszy bardzo, że idea się szerzy i zbiera coraz swoich więcej entuzjastów. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej przyszłościowych kierunków. O czym więcej wkrótce.

Leave a Reply