O burzliwym związku Harel z Birkenstockami pisałam już nie raz, m.in. tutaj (polecam tekst, sporo nieoczywistych ciekawostek), nawet teraz, gdy sezon jesienny w pełni, siedzę przy komputerze w wełnianych skarpetkach i wysłużonych Arizonach na stopach. A spoglądam na modele nowe, coraz bardziej przypominające niesławne (lub sławetne, zależy od punktu siedzenia) sandałki z pokazu Céline na wiosnę lato 2013 i już całkiem bezdyskusyjnie się nimi zachwycam.
Niedawno, przy okazji festiwalu Koreańska Jesień w Warszawie, miałam okazję wziąć udział w dyskusji na temat koreańskiej mody. Przygotowując się do spotkania przejrzałam setki zdjęć seulskiej mody ulicznej. Co mnie może nie zaskoczyło, lecz przyjemnie ucieszyło? Obecność Birkenstocków w liczbie większej niż zadowalająca. Co ciekawe, model Arizona, czyli ten z dwoma paskami, wciąż obecny, lecz ostatecznie zdetronizowany został przez Boston, czyli ten najbardziej kapciowy. A do niego grube skarpety. Ach, jakież to brzydkie! I jakie cudowne! Skarpety marka ma oczywiście w ofercie, można sobie od razu skompletować najbardziej obciachową całość pod słońcem i dumnie w niej przemierzać słoneczne, jesienne dni.
Poniżej odrobina nowości, wszystkie wyściełane strzyżoną wełną, cudownie otulające i dzielnie walczące ze stereotypem paskudnych butów w modzie.