Takiej historii jeszcze tu nie było. Ada Adamkiewicz dosłownie przebyła morza i oceany, by podjąć decyzję o stworzeniu własnej marki. W wieku kilkunastu lat postanowiła, że zostanie marynarzem i postanowienie spełniła. Pływała po świecie jako nawigator statków towarowych, odwiedzając kolejne kraje zainteresowała się modą i sztuką. Ale, jak sama pisze, nie spodziewała się, że na środku pustego Oceanu Spokojnego będzie mijać góry śmieci. Te tony plastiku zostały w mojej pamięci na zawsze. Postanowiłam więc rozpocząć drugie studia, na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi – Projektowanie Ubioru. Wiedziałam, że chce zająć się modą i stworzyć markę daleką od podążania za trendami, wegańską i organiczną – opowiada. Gdy skończyła studia, z pomocą kilku zaprzyjaźnionych zdolnych osób założyła markę SNY.
SNY to moja wizja marki przyjaznej naturze, a także konsumentom – pisze Ada, przy okazji zdradzając, skąd biorą się na ubraniach te niezwykłe wzory. Projektuje je sama, analogowo, farbami akwarelowymi lub akrylowymi, a następnie najciekawsze wizje przenosi na komputer. Malarstwo zawsze było moją pasją, którą udało mi się także rozwinąć na studiach – dodaje. Desenie nanoszone są na lniane tkaniny i dzianiny bambusowe, tworząc obrazki, które mnie samej bardzo kojarzą się z tym, co widzę pod powiekami, gdy zasypiam. Może właśnie stąd wzięła się nazwa?
Oprócz unikatowych motywów w ofercie znajdziemy gładkie bambusowe t-shirty i golfy w czerni i bieli. Co warto zauważyć, to elementy męskie. Wciąż mamy w Polsce niszę, jeśli chodzi o autorskie marki, każdy krok w tę stronę cieszy mnie podwójnie, choć modzie męskiej praktycznie nie poświęcam tu miejsca. Transparentność? To rzecz oczywista, marka udostępnia informacje o pochodzeniu materiału, miejscu produkcji (wszystko powstaje w małej pracowni w Łodzi), udostępnia składowe każdej ceny, a dodatkowo 1% ze sprzedaży każdej rzeczy przeznacza na wsparcie bliskich sercu inicjatyw, działań charytatywnych i społecznych. Wierzymy, że transparentność to nowy standard – można przeczytać na stronie. I ja się z tym zgadzam. Ujęło mnie też to, co napisała do mnie Ada: Wiem, że ekologiczna moda nie istnieje, jednak staram się aby to, co tworzę przynajmniej nie szkodziło, lub szkodziło mniej. Podejście to jest mi niezwykle bliskie, pisałam o tym wyczerpująco w tekście „Moda ekologiczna? A co to takiego” w sierpniu zeszłego roku, a wszystko, co obecnie robię, służy właśnie temu, by dobre kroki mody wspierać.
Przy opisywaniu marki SNY nie miałam ani przez moment wątpliwości, czy robię dobrze. Pewne rzeczy są oczywiste.
Fot. Karolina Kfafińska
Modele i modelki: Theo Caprusu, Ewa Chojnacka, Maciek Mirowski
Makijaż: Oktawia Głos
Asysta: Kamila Solarz.
3 Comments
Ewa
Ale świetna historia! 🙂 Dziewczyna – marynarz (nie mylić z dziewczyną marynarza ;)) kształci się artystycznie i zakłada swoją markę odzieżową z pełną odpowiedzialnością i przesłaniem. Do tego ubrania zostały bardzo estetycznie pokazane. Bardzo podobają mi się zdjęcia.
Harel, widziałam Cię na Instagramie w garniturze z jednego z powyższych zdjęć. Jakie masz odczucia jeśli chodzi o materiał? Ja kocham wszystkie wełny i lny, ale niestety rzadko kiedy trafiam na coś co mogę nosić. 90% rzeczy mnie gryzie i czuję dyskomfort w noszeniu 🙁
harel
Len jest dosyć gruby, dzięki czemu gniecie się umiarkowanie. Czy gryzie? Nie czuję, ale warto wziąć poprawkę na to, że nie przeszkadzają mi nawet bardzo gryzące swetry 😉
Ewa
Gniotliwość (jest takie słowo?) lnu zupełnie mi nie przeszkadza. Len gniecie się tak jakoś szlachetnie.
W temacie gryzienia zdecydowanie nie jesteś wiarygodną osobą 😉 Zazdroszczę takim „gruboskórnym” ludziom 🙂 Na szczęście z lnem jest też tak, że z czasem mięknie.