Oto najbardziej clickbaitowy tytuł w ponad czternastoletniej historii tego bloga. Cóż, ciało jest w cenie, ciało się klika. A poza tym ciało jest po prostu piękne, bez względu na wymiary czy stan zużycia. Kanony piękna? Jeśli przez czterdzieści lat swojego życia zaobserwowałam tyle zmian, to co dopiero w skali ludzkości?
Co dziś jest modne? Z pewnością pełne pośladki. Super umięśniony brzuch? Już niekoniecznie. Raczej płaski, ale bez przesady. Piersi? Po fali wielkich implantów przyszedł czas na ich masowe wyciąganie. Na wiosennych wybiegach sporo jest odkrytych ramion. Brzuchy po zeszłorocznych ekshibicjach jeszcze dają o sobie znać, choć już nie w takiej skali. Moda wciąż nie lubi dużych piersi, mimo że od kilku sezonów próbuje udowodnić, że daje miejsce najróżniejszym sylwetkom. W rezultacie czasami na wybiegu pojawi się większa osoba, najczęściej niesłusznie określana mianem plus size przy rozmiarze 38/40. Ile mamy takich modelek? Na tyle mało, bym doskonale rozpoznawała wszystkie ich twarze. Powtarzają się w kampaniach marek, które w końcu dostrzegły, że różnorodność sprzedaje. Biorą udział w sesjach zdjęciowych magazynów mody. No i dopinają się w tych łaskawie stworzonych modelach wzorcowych na inne niż „standardowe” wymiary. Trochę się tu wyzłośliwiam, a nie można przecież zapominać, że i tym szczupłym się dostaje. A to że promują „niezdrową sylwetkę”, a to że budzą u innych kompleksy, bo przecież „nikt tak nie wygląda naprawdę”.

O normalizacji ciała, bez względu na rozmiar czy stan, pisałam w tekście „Ciałonormatywność”. Prezentowanie różnorodnych sylwetek jest częścią ogromnego procesu, który faktyczną zmianę przyniesie prawdopodobnie dopiero w kolejnym pokoleniu, o ile w ogóle. Tymczasem dobre chęci potrafią okazać się zgubne, co ostatnio mogła odczuć redakcja brytyjskiego wydania magazynu Cosmopolitan, wybierając na bohaterki lutowej okładki najróżniejsze dziewczyny i podpisując całość „This is healthy”. Rozpętała się prawdziwa burza, okładki były szeroko komentowane, głównie jednak krytykowane przez jedno słowo: „healthy”. Bo czym jest zdrowy wygląd? Czy można wyglądać zdrowo i jednocześnie być otyłym? Uważam, że temat został mocno spłaszczony, komentujący skupili się na tym, co na zewnątrz, zapominając, że osoby niekoniecznie pasujące do naszych ideałów piękna, mogą prowadzić znacznie zdrowszy tryb życia niż my sami. Po prostu taka ich uroda, że bardziej już nie schudną albo nie utyją, natomiast będą ponadprzeciętnie sprawne fizycznie. Oczywiście zdjęcie pierwsze z lewej uznano za promocję otyłości. Bardzo przepraszam, ale czy w takim razie to środkowe jest promocją bycia na wózku? Nie wiem, co mogłaby „promować” trzecia bohaterka, ale na pewno coś by się znalazło. Gorąco polecam artykuł z wypowiedziami wszystkich jedenastu modelek, dziewczyny promują aktywny tryb życia w swoich mediach społecznościowych, zmagają się ze złośliwymi komentarzami, ale wiedzą, że ważniejsze jest niesienie wsparcia innym niż skupianie się na tych, którzy wszędzie dostrzegają tylko problem.
Z własnego doświadczenia mogę napisać tyle, że od kiedy pozbyłam się tłuszczu z talii (głównie, choć nie tylko), po prostu czuję się lepiej i jest mi łatwiej ćwiczyć. Mam też lepsze wyniki badań, czyli mogę w skrócie stwierdzić: tak, jestem zdrowsza. Ale wcześniej prowadziłam naprawdę niezdrowy tryb życia, tu wszystko się zgadza. Ciało, które miałam, było odzwierciedleniem wszystkiego, co robię lub czego nie robię. Miałam to szczęście. Chciałabym zaapelować o niepodcinanie skrzydeł tym, które dbają o siebie, ale niekoniecznie widać spektakularne efekty… na zewnątrz.
Trwa zima, wszystkie gołe baby kryją się pod warstwami ciepłych ubrań. Wkrótce jednak zacznie się wiosna, a wraz z nią te wszystkie absurdalne nawoływania, by „przygotować ciało do sezonu bikini”. Jeśli w ogóle miałabym kogokolwiek do czegokolwiek nawoływać, to do zadbania o siebie od środka na początek. Czyli: zrobić mało popularne w prasie modowej badania i na ich podstawie określić działania na najbliższą przyszłość. Może okaże się, że z tej talii warto coś zrzucić. Róbmy do dla zdrowia, nie dla „sezonu bikini”. Tym bardziej, że na plaży naprawdę są lepsze rzeczy do roboty, niż przejmowanie się talią. A spojrzenia innych? Ludzie zawsze oceniali, oceniają i będą oceniać. Od nas zależy, czy będziemy się tym przejmować. Wprawdzie ja uwielbiam przyglądać się ludziom na plaży, ale wynika to z mojej fascynacji ciałem, a nie chęci krzywego spojrzenia na zbyt chudy tyłek czy rozstępy na ramionach. Zatem jeśli kiedyś nasze spojrzenia się spotkają, bądźcie pewne, że mam dla Was same dobre myśli.
Co jest ciekawe, to coraz większa rozmaitych ciał w dizajnie. Biorę na tapet biżuterię i elementy wnętrzarskie, ubrania pozostawiając na inną okazję. Ciała są różne, podobnie jak projekty, które prezentuję poniżej. Hitem na Instagramie (i nie tylko) okazały się zarówno świeczki KOPI, jak i apetyczne wazony Anissy Kermiche. Swoją wersję Venus od lat prezentuje marka 10DecoArt, a kobiece korpusy zalewają rynek w mnóstwie odsłon. Nie można tu pominąć Kim Kardashian i odlewu jej ciała, dającego kształt flakonowi jej perfum KKW Beauty. Nie uniknęła ona zresztą oskarżeń o plagiat słynnego flakonu perfum Clasique, zaprojektowanego przez Jeana Paula Gaultiera na podobieństwo jego strojów dla Madonny w 1993 roku. Spór mogłaby rozstrzygnąć Elsa Schiaparelli flakonem perfum Shoking stworzonych w roku 1937. No, może jeszcze Wenus z Milo. Ona jednak nigdy nie straciła głowy.
Cdn…