Czasem to sentyment. Czasem wciąż miłość. A czasem zwykłe zbieractwo. O ile nie zostaliśmy postawieni przed brutalnym faktem przeprowadzki, różne pamiątki dopadają nas z zaskoczenia, fundując niekoniecznie przyjemne doznania. Nie wiem, kiedy to się zaczęło, ale od dzieciństwa ubrania budziły we mnie sporo emocji. Pierwsze wspomnienie? Bordowa sztruksowa spódnica na wielki biały suwak z przodu, której za nic nie chciałam nosić, a każdą próbę zmiany mojego zdania odpierałam histerycznym płaczem. Potem „kręcąca się” różowa sukienka z najgorszego sortu poliestru, w którą bezskutecznie próbowałam się mieścić już długo po zmianie rozmiaru w wieku lat ośmiu. Potem wszystkie stroje, w których grałam egzaminy z fortepianu – szczęśliwe lub nie, w zależności od oceny wkładałam je raz jeszcze lub odkładałam na zawsze z tyłu szafy. A potem zaczęłam się zakochiwać. Szczęśliwie lub nie, początki były udane i obiecujące, a co nosiłam na pierwsze randki (czasem nawet nie wiedząc, że to już randka), mam w pamięci do dziś.

Nie miałam w życiu szczególnie fatalnych związków (przynajmniej według mojego osądu, he he), może jeden tylko był do bani. I nigdy nie zapomnę, co zrobiłam, gdy się zakończył. Nie miałam pojęcia o zasadach oczyszczania przestrzeni, budowaniu podwalin nowego początku itd. Po prostu znielubiłam absolutnie wszystko, co nosiłam, tkwiąc w tej relacji. Rzeczy porozdawałam, resztki schowałam do kartonu, by potem wrzucić je do jakiegoś podejrzanego kontenera, który nie za bardzo mnie obchodził. Kilka lat później pomyślałam sobie, że mogłam zmodyfikować swoje działania i wziąć przykład ze znajomej, która po odkryciu niechlubnych wyczynów swojego (szybko byłego) ukochanego, sprzedała wszystkie kosztowne prezenty, którymi próbował zagłuszyć swoje sumienie, a całą zebraną kwotę przeznaczyła na potrzebujące psy, których on nienawidził. Zemsta może być piękna, ot co (swoją drogą czego się spodziewać po facecie, który nienawidzi zwierząt…).
Gdy dostałam propozycję współpracy przy okazji premiery walentynkowej kampanii Zalando Pre-Owned, nie wahałam się ani chwili. To jest historia o mnie, o moim podejściu do ubrań i do świata w ogóle. Przeszkadza ci coś? Podaj to dalej. W sumie byłych ukochanych też to się tyczy, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało. Bo ten, z którym tobie przestaje być po drodze, może dla kogoś innego będzie ideałem. Brzmi przekonująco? Akcja „Ex-Clothes” lub „Wymień ubrania po ex” zachęca do porządków w szafie i konkretnych działań. Przy okazji zaznajamia z dość nową, lecz już prężnie działającą funkcją sklepu, czyli możliwością wstawiania do niego starych ubrań, a następnie przekazywania środków ze sprzedaży organizacjom charytatywnym (Czerwony Krzyż lub WeForest) lub wpłacania ich na kartę podarunkową, z której następnie można sobie zbudować nową garderobę. Wiem, trochę tu przesadzam, poza tym wcale niekoniecznie trzeba od razu sobie sprawiać nowe ubrania, dział kosmetyczny też jest całkiem całkiem. Może szminka na pierwszą randkę?
Przy okazji tej kampanii chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną, bardzo wygodną rzecz. Otóż w Pre-Owned możemy wystawić również te rzeczy, które kupiliśmy na Zalando, i to jednym kliknięciem. O ile wciąż korzystamy z jednego konta użytkownika, w kategorii „Lista życzeń” (czyli pod znakiem serduszka) znajdziemy nie tylko zaznaczone przyszłe zakupy, lecz również całą historię zakupów minionych. Wybieramy rzeczy, które chcemy wstawić z powrotem do sklepu, możemy też oczywiście zgłosić inne, wystarczy zdjęcie na jasnym tle, wybranie marki i kategorii. Następnie czekamy na ich zatwierdzenie i dodajemy do tzw. „pudełka wymiany”. Jak nadać pudełko? Po zgłoszeniu wszystkich rzeczy zostanie wygenerowana specjalna etykieta do darmowej wysyłki. Wystarczy ją nakleić i zanieść paczkę do dowolnego punktu odbioru DHL. Warunek powodzenia akcji? Nasze rzeczy muszą być w dobrym stanie. Lepiej zatem nie mścić się na nich, tylko ze spokojem złożyć i wysłać w świat. Nie musimy się martwić o to, czy się sprzedadzą ani czy dotrą na czas. Od momentu zatwierdzenia naszych rzeczy przez Zalando problem z ubraniami po ex (i nie tylko) znika raz na zawsze, a zostaje naładowana karta podarunkowa.
Każda rzecz ma swoją historię, a Ty masz szansę dopisać jej nowy rozdział. Działając razem, możemy dać modzie drugie życie (a historii – dobre zakończenie) – czytamy na stronie Zalando Pre-Owned. Ponieważ sama dopisuję nowe rozdziały ciuchom, które znalazły u mnie drugi dom, zachęcam Was również do sprawdzenia platformy pod kątem oferty z drugiej ręki. „I love that, one woman’s trash is another woman’s treasure” – powiedziała swego czasu Charlotte, bohaterka coraz bardziej niepoprawnego serialu „SATC”. Warto o tym pamiętać, nie tylko w kwestii związków. A jeśli już przy serialach jesteśmy, zdarzają się takie sytuacje, w których ubranie po ex nie ma szans na dalszą drogę, po prostu. I tym akcentem…
2 Comments
REKLAMA/:mojefirmy
Jeszcze jest podział ubrań ze względu na przynależność, i sprawa ich degradacji społecznej, np.: do kościoła, na co dzień, na noc, do ogrodu, na szmatę – ja staram się tak robić ze wszystkim co mam i to działa.
Pozdrawiam,
Karolina
„Warunek powodzenia akcji? Nasze rzeczy muszą być w dobrym stanie”. No niestety, ale nie jest to prawda. Wystarczy, że dana rzecz jest wyprodukowana przez niszową firmę i Zalando już nie jest zainteresowane. Miałam tak ostatnio z kilkoma ubraniami z boohoo (w sumie boohoo to zwyczajna sieciówka, żadna tam nisza?). Zalando nie zna takiej marki i koniec. Zaznaczenie opcji „inna marka” skutkuje tym samym. W ogóle po moich ostatnich przeprawach z Zalando pre-owned mogłabym wiele napisać, ale na pewno nie to, że jest to aplikacja godna polecenia. Osobiście wolę remixshop. Pod wieloma względami są o niebo lepsi, nawet po paczkę przysyłają kuriera, nie muszę się tułać gdzieś po obrzeżach miasta w poszukiwaniu bok firmy kurierskiej. Podsumowując: drogie Zalando, długa droga i wiele nauki przed wami, może czegoś kiedyś się nauczycie, ale z nastawieniem waszych pracowników do klienta, to szczerze wątpię…