Jak blogerka naczelną Vogue została.

Kilkanaście godzin temu świat obiegła informacja o najmłodszej naczelnej w w ponadstuletniej historii magazynu Vogue. I nie wiem, czy bardziej intrygujący jest jej wiek, czy fakt, że zaczynała jako blogerka. Margaret Zhang ma 27 lat i właśnie objęła stanowisko redaktor naczelnej Vogue China. Nawet jeśli nie śledzicie zdjęć mody ulicznej czy pierwszych rzędów najważniejszych pokazów mody, możecie ją kojarzyć, jeśli zaciekawił Was swego czasu australijski serial dokumentalny „Fashion Bloggers” z 2014 roku. Dała się w nim poznać bardziej jako ambitna fotograf niż goniąca za sławą i poklaskiem nastolatka, czego następstwem była prawdopodobnie jej nieobecność w sezonie drugim produkcji. Wówczas realizowała swoją nadzwyczajną kreatywność na blogu „Shine by Three”, skupiając się na modzie i stylu. Dziś przedstawia się jako filmowiec, fotograf, stylistka, konsultantka i autorka – a pisze o rzeczach najróżniejszych, nie wykluczając… sekretnych rodzinnych przepisów kulinarnych. Przygotowane przez nią sesje zdjęciowe i filmy realizowane są w estetyce, którą trudno pomylić, przez tych kilka lat wypracowała rozpoznawalny styl. I znów: nie tylko we własnej garderobie, bo to wydaje się efektem ubocznym całej jej działalności.

Zdjęcia: Instagram @margaretzhang

Choć nigdy nie pracowała na stałe w żadnym magazynie mody (aczkolwiek pod jej kreatywną kuratelą powrócił do Azji magazyn The Face), nie można odmówić jej doświadczenia. Stylizowała i fotografowała sesje dla największych tytułów (w tym Vogue, rzecz jasna, choć lista zawiera też Elle, Harper’s Bazaar i L’Officiel), współpracowała z największymi markami (Chanel, Gucci, Louis Vuitton) po obydwu stronach obiektywu. W międzyczasie obroniła licencjaty z prawa i handlu na Uniwersytecie w Sydney. Czy w 2021 roku do objęcia takiego stanowiska są konieczne są lata spędzone na stołkach czy to w tym magazynie, czy szeregu innych? Jeśli pojawiają się zarzuty, to właśnie takie. Tymczasem Zhang od 2009 pracowała równie ciężko (jak nie ciężej), co zatrudnieni w tradycyjnych mediach, poznając od podszewki nowe technologie i ich możliwości, wypróbowując je na sobie, na co zazwyczaj poczytne tytuły nie mogą sobie pozwolić.

Być może Vogue China wychodzi przed szereg i, zatrudniając Zhang, właśnie taki eksperyment rozpoczyna. Moja pierwsza myśl: „Oni muszą wiedzieć, co robią”. W obecnych czasach nie można sobie pozwolić na przypadkowość. Zatem eksperyment kontrolowany, z ogromną nadzieją na rozległą wiedzę i doświadczenie Margaret w temacie wszelkich działań internetowych. Zresztą chińska edycja Vogue jest trochę jak pokolenie Z – nie pamięta czasów bez internetu, bo istnieje dopiero od roku 2005. A nowa naczelna robiła wrażenie już lata temu, co zostało uhonorowane m.in. nagrodą Digital Influencer of the Year magazynu Elle w 2015 r.

Margaret Zhang zdecydowanie wyróżnia się spośród konkurencji. Zawsze krok do przodu, otwarta na nowe i nieznane, w kategorii stylu trudna do uchwycenia, bo gdy już człowiek ją sobie sklasyfikuje, ona jest daleko od miejsca, w którym ostatnio ją widziano. Czy tradycyjna prasa, nawet z ogonem w postaci mediów społecznościowych, jest gotowa na tak otwarte w nowatorskich kwestiach umysły? A może takie otwarcie, nieskrępowana kreatywność i ciągła potrzeba podróży w nieznane, będzie bardziej przeszkodą niż pomocą? O reklamodawców chiński Vogue martwić się nie musi, jest bowiem tytułem, o miejsce w którym walczą najwięksi. Bo Chiny i rynek luksusowy stanowią szczęśliwy i wciąż rozwijający się związek. Pytana, czego możemy się spodziewać po jej obecności w redakcji, w rozmowie z Nicole Phelps dla Vogue Zhang podkreśla, że czas, gdy na okładce i w edytorialach występowały bezimienne, milczące twarze, już dawno minął. Dodaje, że każdy, kto będzie się pojawiać w magazynie, powinien być kimś, kogo ludzie mogą docenić, kimś, kto dodaje coś innowacyjnego, bez względu na branżę, w której działa.

Czy to się może udać? Czy Margaret Zhang przyjdzie się zmierzyć z krytyką, do której wprawdzie jako blogerka/influencerka z pewnością przywykła, ale prawdopodobnie nie w takim stopniu, jaki za moment na nią spadnie? Czy Vogue China przetrze szlaki innym edycjom? I nie, nie mówię, że teraz każdy ma zatrudniać mistrzynie internetu na potęgę. Kluczowe jest to, że światy, które jeszcze dekadę temu się wykluczały i chętnie zwalczały, dziś bez siebie nie istnieją. Co więcej, ten tradycyjny jest w znacznie gorszym położeniu, bo ileż jeszcze można obwarowywać się wartościami, które kostnieją z roku na rok?

Podczas pisania powyższego tekstu korzystałam z następujących artykułów:
„Margaret Zhang is the New Editor-in-Chief of Vogue China” Nicole Phelps, Vogue;
„Can China Save Fashion Magazines?” Dhani Mau, Fashionista;
„The Stylish Side of China” Christine Haughney and Jonathan Landreth, The New York Times;
„Chinese Australian fashion influencer Margaret Zhang appointed editor-in-chief of Vogue China” Elias Visontay, The Guardian.

2 Comments

  • Katarzyna
    Posted 26 lutego 2021 09:29 0Likes

    Ciekawy tekst! Myślę, że polskiej edycji Vogue’a też przydałby się lifting…

  • elf
    Posted 1 marca 2021 12:57 0Likes

    Ciekawe ciekawe..Ale ja na wieśc o tym, że będzie polski Vogue typowalam CIEBIE na naczelną. Serio, serio:)

Leave a Reply