Dziś mniej pisania o samej marce, a więcej o barierach, które stawiamy najczęściej same sobie w kwestii ubierania się i stylu. Wiadomo, że najmocniejszym argumentem wciąż pozostaje wypowiedziane z obawą zdanie „Co ludzie powiedzą?”, no ale… co mają powiedzieć? A nawet jeśli powiedzą, to czy mają prawo sterować naszym życiem? Tym bardziej za pomocą złośliwości, która najpewniej wynika z ich własnych problemów? Bo jak inaczej wytłumaczyć aż tak wielką chęć wtrącania się w nasz własny przecież i bardzo osobisty styl? “Tą kampanią chcemy zwrócić uwagę na bardzo ważną kwestię, czyli wiek. Wszechobecny kult młodości powoduje, że często kobiety w wieku dojrzałym stają się pomijane i niezauważane. My zaś chciałyśmy pokazać, że dojrzałość jest piękna, a kobieta po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce czy siedemdziesiątce może nosić te same ubrania co młodsze kobiety i wyglądać równie dobrze” – piszą założycielki marki Nudyess, Sandra Do Manh i Agnieszka Sołoń.
Sama mam szczęście, o czym pisałam w ostatnim newsletterze, bo wychowałam się w rodzinie, która nie negowała ani dojrzewania, ani dojrzałości, ani starości, szanując się nawzajem we wszystkich etapach życia. Owszem, zdarzało nam się z siostrą podśmiewać ze stylu naszej babci (Anna Piaggi była przy niej szarym wróbelkiem), by za moment sięgać po ten sam kapelusik (żaden tam moherowy beret, babcia wolała Kangola) czy kraciasty płaszcz jakby uszyty z koca. Do dziś z szafy babci korzystamy, o ile tylko daje się wywietrzyć sławetny zapach naftaliny, kolejny relikt dawnych lat (chwała Instagramowi za lawendę, he he). Do czego zmierzam? Niczym Sherlock Holmes próbuję namierzyć punkt na linii czasu, w którym dajemy sobie wmówić, że czegoś już w naszym wieku nie wypada. Gdy wiele lat temu usłyszałam od pewnego „życzliwego”, że mam „stare czoło” i powinnam je zakrywać, zrezygnowałam z zapuszczenia grzywki, bo przecież nie wypada tych zmarszczek wystawiać na światło dzienne. A zmarszczki na czole mam od ciągłego dziwienia się, od tamtej pory znacznie się pogłębiły, tylko też moje podejście się zmieniło i z dumą je odsłaniam. A może nawet nie z dumą, tylko odsłaniam po prostu, bez poważniejszego przesłania.
Od kilku lat bacznie obserwuję styl Lucindy Chambers, wieloletniej szefowej działu mody brytyjskiego Vogue, dziś ciut po sześćdziesiątce, co nie ma w sumie żadnego znaczenia. Gdy wpiszecie jej nazwisko w Google, prawdopodobnie zachwycicie się i poczujecie błyskawicznie zainspirowane. Styl ma dość eklektyczny, sporo tam starego dobrego Marni (ze złotych czasów Consuelo Castiglioni), zmyślnie zastosowanych warstw i dobrej jakości (bo istnieją materiały, po których widać dobry gatunek z odległości kilkuset metrów). Nawet zestawy sprzed paru lat charakteryzują się świeżością i ponadczasowością, mimo że pełne są ówczesnych trendów. Jak to możliwe? Chambers ma swój wypracowany styl, który niesie ją przez kolejne dekady życia, pomagając, zamiast przeszkadzać. W przypadku Nudyess ciężko mówić o jakimkolwiek ograniczeniu, bo wygoda to ich zasada numer jeden. Wokół tych rzeczy można sobie spokojnie zbudować coś swojego, choć jak widać na przykładzie poniższych zdjęć, działają również solo, bez względu na metrykę. Będę powtarzać do znudzenia. Same świetnie wiemy, co dla nas najlepsze. I tego się trzymajmy.
Modelki: Helena Norowicz, Lidia Popiel, Ewa Witkowska, Maja Salamon
Zdjęcia i Video: Tatiana + Karol (Tatiana Pancewicz + Karol Wysmyk)
Makijaż: Kamila Jankowska
Włosy: Daniel Gryszke
Stylizacje: Karolina Limbach
Choreografia: Michał Kot