Rejina Pyo & Other Stories

Gdy dowiedziałam się o tej kolekcji, zaczęłam przebierać niecierpliwie nogami i przebierałam tak przez kilka miesięcy. Dlaczego? Po pierwsze: chciałam Wam o tym powiedzieć już w pierwszej minucie, a nie mogłam. Po drugie: widziałam, jak wygląda i czym prędzej chciałam mieć któryś jej element na sobie. A po trzecie: bo Rejina Pyo jest mistrzynią świata i to, że można jej projekty kupić w nieco bardziej przystępnej cenie, a równie dobrej jakości, to bardzo dobra wiadomość. W końcu mogę i w końcu jest. Kolekcja koreańskiej projektantki dla marki & Other Stories dziś trafiła do sprzedaży. Na razie tylko dla subskrybentek newslettera szwedzkiej marki, jutro już dla wszystkich, bez ograniczeń. Ale od początku.

Kim jest Rejina Pyo i skąd jej fenomen? Z pewnością należy do tych projektantek, którym sporo dobrego przysporzyły media społecznościowe. Nie odmawiam talentu, wiemy jednak dobrze, że oprócz zdolności i ciężkiej pracy przydaje się szczęście. Tak się złożyło, że Pyo pojawiła się w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. „Influencers pay to wear her dresses” – można było przeczytać w artykule Sary McAlpine w grudniowym numerze brytyjskiego magazynu Elle w 2020 roku. To znamienne, by role tak zgrabnie się odwróciły. Jej dziewczęce, nieco przeskalowane sukienki zaczęły podbój ulic modnych miast w okolicach 2017 roku, gdy model Greta został okrzyknięty najpopularniejszą sukienką nowojorskiego tygodnia mody przez The Cut. Kolejne kolekcje dostarczały kolejnych niezbędnych w szafie elementów, szybko zresztą podchwyconych przez sieciówki. Charakterystyczne rzeźbiarskie guziki, które Rejina umieszcza w niemalże każdym sezonie, swoje wersje miewały oczywiście w Zarze, a dziś można je zamówić w liczbie hurtowej na AliExpress (nie polecam). Podobnie z płaszczem w zieloną kratę, który odbył gościnne występy chyba we wszystkich sieciówkach czy wiązanymi torebkami w stylu furoshiki – jeśli komuś zawdzięczać ten trend, to właśnie jej. No i buty – typowe dla marek koreańskich, choć Pyo od dawna już działa z Londynu, jednocześnie minimalistyczne i pełne zaskakujących detali. Tak, to m.in. ona wprowadziła na nowo kwadratowe noski, które rok temu robiły taki szał, ku utrapieniu nieco starszego pokolenia.

Współpraca z & Other Stories nie jest wcale pierwszym tego typu przedsięwzięciem w historii projektantki. Dokładnie dziesięć lat temu, gdy kończyła Central Saint Martins, jej praca dyplomowa przykuła uwagę kupców z marki Weekday. Pyo została zaproszona do stworzenia kolekcji, która do dziś zachwyca nowoczesnością i pomysłowością łączenia (do niedawna jej elementy można było kupić z drugiej ręki za grosze, ale podejrzewam, że to zmieniło się na zawsze). Bo projekty Pyo się nie starzeją, co zresztą widać nawet po sposobie narracji w każdym kolejnym sezonie. Wracają wątki, dostają przyjemny ciąg dalszy, ulubione modele nie znikają bez wieści, czasem tylko poddane zostają aktualizacji. Do & Other Stories przybywają bestsellery w wersji ekonomicznej: wspomniany wcześniej lniany garnitur w opcji ze spodniami lub dłuższą spódnicą, bufiaste jedwabne sukienki, sukienka maxi odkrywająca plecy w soczystym pomarańczowym odcieniu czy top z ozdobnym węzłem w kolorze pistacjowym. To w sumie jedenaście modeli (a dokładniej dziesięć, bo szorty powtarzają się w dwóch opcjach). Wszystkie występują w rozmiarach od 32 do 44, a uszyte są z materiałów ze zrównoważonych źródeł: m.in. bawełny organicznej i wełny pozyskiwanej według wytycznych Responsible Wool Standard.

W roli modelek wystąpiły Lotta Klemming, szwedzka poławiaczka ostryg, Brittany Asch, kwiaciarka z Los Angeles i mieszkająca w Wielkiej Brytanii ogrodniczka Poppy Okotcha. Wszystkie pracujące blisko natury, co wg Pyo było kluczowe podczas decyzji o wyborze ich do sesji. Bo, choć jej kolekcje wydają się na wskroś miejskie, to właśnie wszystko, co poza miastem inspiruje ją najbardziej. Być może właśnie dlatego w tych ubraniach jest tyle spokoju, oddechu i radości? Jedyny mój zarzut? Brak wspomnianych guzików. Owszem, te obciągnięte lnem są piękne, ale aż się prosi, by zamienić je na coś bardziej charakterystycznego. Poza tym – czysty zachwyt.

Zdjęcia: materiały prasowe

Leave a Reply