BIRKENSTOCK & STÜSSY

Uwaga, to już dziś! Wspólna kolekcja marek Birkenstock i Stüssy dosłownie przed momentem trafiła do sprzedaży. Nie jest to wcale ich pierwsze wspólne dziecko, przed rokiem bowiem zaprezentowały dość zaskakującą wersję… ze sztruksu. Wciąż na tapecie model Boston, czyli jeden z największych niemieckich klasyków. Powstał w 1979 roku i charakteryzuje go wykonanie z jednego zaledwie kawałka skóry (nie licząc paska). Tym razem już nie sztruks, a zamsz o wyrazistej, szorstkiej wręcz fakturze w trzech kolorach: różowym, karmelowym i białym. Aby przypieczętować obecność drugiej marki, pod klamrą pojawia się wytłoczone charakterystyczne logo.

Co łączy te dwie marki? Więcej, niż mogłoby się wydawać. Bo ta jedna rzecz jest kluczowa. A mianowicie żadna z nich nie prosiła się o popularność. Pierwsze, by stać się „cool” musiały się naczekać ponad sto lat. Pamiętam nawet taki odcinek „Seksu w wielkim mieście”, w którym Carrie, słynąca przecież z bycia najbardziej na czasie w kwestii mody, przyrównała Birkenstocki do mało udanego związku (w opozycji znalazła się marka Gucci, rzecz jasna). Z pewnością w stronę mody wypchnęła je Phoebe Philo, nie do końca świadomie, żadnej współpracy z marką tam nie było, raczej estetyka, której nie da się pomylić. Niemal dziesięć lat temu „birkenstockopodobne” obuwie opanowało jej kolekcje dla Celine, a chwilę później modne ulice. Standard. I już nie tylko wygodni berlińczycy, lecz również różnorakie „it-girl” (w tym siostry Olsen, rzecz jasna), a nawet – co było mocne – Kanye West. Okazało się, że uwielbia model Boston tak bardzo, że do sesji okładkowej kwietniowego numeru magazynu GQ z 2020 roku nie zamienił ich na Yeezy, czego wszak wszyscy byśmy się spodziewali (dla niezorientowanych, Yeezy to jego własna marka, niezwykle pożądana).

Stüssy z kolei, prosto ze słonecznej Kalifornii, zaczęła się od desek surfingowych. Jej założyciel, Shawn Stüssy, robił je sam dla przyjaciół. Cała odzieżowa otoczka była wynikiem czystej potrzeby. Ciekawe jest, że to on dyktował warunki i to on proponował współprace sklepom, które szanuje. Pewność siebie zaowocowała sukcesem – tak w dużym skrócie. Dziś, podobnie jak Birkenstock, to po prostu klasyka.

Swoją drogą ciekawy jest fenomen akurat tego modelu. Przez lata wzgardzany przez wszystkich, prócz szczerych miłośników marki, zaskakująco popularny w Japonii czy Korei Południowej, gdzie, mimo oczywistej formy kapcia, noszony jest również zimą, do grubych skarpet, na tzw. Zachodzie raczej rzadko spotykany. Czy możemy podziękować panu Westowi? A może po prostu nadeszły takie czasy, w których wygoda jest większą wartością od powierzchownie percypowanego piękna?

Fot. Antosh Cimoszko

Leave a Reply