Kulta powraca. Już nie liczę, który raz na blogu oraz w mojej codzienności. Bo ilekroć coś od Kulty wybiorę, towarzyszy mi długo i szczęśliwie. Tak jak obszerna bawełniana koszula we wzór lastryko, bez której nie wyobrażam sobie wakacji. A ostatnio pikowane czarne kimono, które sprawdza się zarówno w roli kurtki, jak i nonszalanckiego żakietu, a przy odpowiednim nieuczesaniu jest w stanie robić za porządny szlafrok. Co łączy wszystkie odsłony marki? Tak, odsłony, nie sezony, bo zanim jeszcze było to modne, Kulta przeciwstawiała się systematyzowaniu mody w taki sposób. Ponadczasowość, czyli jedno z najważniejszych założeń marki.
Nawet jeśli pojawia się wzór czy kolor, nigdy nie będzie dotykać głównego nurtu. Może trochę o niego zahaczy, raczej intuicyjnie niż celowo, bo na cóż nam „Bottega Green” (odcień zielonego spopularyzowany w ostatnim czasie przez markę Bottega Veneta, dodaję dla szczęśliwców, którzy nie przesiadują na Instagramie) czy „Millennial Pink” (to z kolei pastelowy róż mojego pokolenia, tak mówią) w roli głównej, gdy możemy zaspokoić takie chwilowe potrzeby gdzie indziej? Tutaj nie ma chwilowych potrzeb, w sumie najprościej napisać, że Kulta jest ich zaprzeczeniem. Na dłużej, na spokojniej, aby nie rozpraszać myśli. To są często takie rzeczy, po które sięgamy bez zastanowienia, bo sprawdziły się tyle razy, że naturalną jest ich niezawodność.
Najnowsze rzeczy od Kulty sfotografowała w warunkach deszczowych, acz pięknych Daria Szczygieł.
Zdjęcia: Daria Szczygieł
Modelka: Angie Jorkowska