Mirabelles. Może być lepiej!

Ciekawość. Dziękuję za nią każdego dnia. Gdyby nie ona, nie próbowałabym nowych rzeczy, tkwiąc we własnym nieprzekonaniu. W końcu już tyle widziałam, tyle słyszałam i tyle przeżyłam, że doskonale potrafię sobie wyobrazić, co będzie dalej. A jednak coś mnie zanęciło i porzuciłam na moment tę pewność. I całe szczęście. Nie przesadzę, gdy napiszę, że w sierpniu tego roku moje życie zmieniło się na lepsze. Cóż takiego się wydarzyło? Poznałam Mirabelles.

Przy tej okazji poruszę temat, który chyba nigdy wcześniej tu się nie pojawiał, a który kobietom towarzyszy przez kilkadziesiąt lat życia. Raz w miesiącu. „Przejdź przez ten okres inaczej!” – czytamy na stronie Mirabelles. Te słowa najlepiej oddają moje wrażenia. Inaczej. Wygodniej. Spokojniej. Miesiączka, okres, menstruacja czy do niedawna eufemistyczne „te dni” (nie do wiary, że na tak naturalną sprawę ludzie potrzebowali eufemizmu) wymusza na nas sporo ubraniowych decyzji. Być może nawet więcej, niż chciałybyśmy przyznać. Jeśli chodzi o technikalia, pozostaję wierna tradycji, od pewnego czasu dbając, by środki higieniczne były jak najmniej obciążające dla środowiska. Kiedyś wspaniałomyślnie przetestowałam kubeczek menstruacyjny, ale kompletnie mi nie podszedł. Stwierdziłam, że w pewnych kwestiach jednak chciałabym czuć się komfortowo, wystarczy, że sam okres do najprzyjemniejszych wydarzeń nie należy. W ogóle rzeczy wielorazowe w łazience to nie jest mój ulubiony temat, tym bardziej, że i tak non stop ktoś człowieka próbuje wpędzić w poczucie winy. Powiedzmy, że gdybym była zmuszona się tłumaczyć, odpowiedziałabym, że o planetę dbam w innych aspektach. Ale wracając do Mirabelles. Oto rzecz, która zmieniła moje podejście do wielokrotnego użytku w kwestii okresu. Po raz pierwszy bowiem trafiłam na majtki menstuacyjne, które nie dość, że doskonale praktyczne, to jeszcze tak ładne, że chcę je nosić bez względu na moment cyklu.

Mirabelles to pomysł Renaty Miklewskiej i Myriam Kijowskiej-Tran. „Widząc pojawiające się w innych krajach majtki menstruacyjne, postanowiłyśmy zrobić rozeznanie i stworzyć naszą własną, nową markę na rynek polski i nie tylko. Zaprojektowałyśmy majtki Mirabelles, gdyż byłyśmy przerażone ilością odpadów związanych z miesiączką, które rosną z każdym miesiącem i rokiem – opowiadają. Prace nad projektem trwały niemal rok. Powstały dwa modele: z wyższym i niższym stanem, w czterech opcjach kolorystycznych, o trzech stopniach chłonności. „Bez wątpienia, poruszanie tematu krwawienia z dróg rodnych to w naszym społeczeństwie wciąż temat tabu, a nie powinno nim być. Naszym zamiarem było przywrócenie do dyskusji publicznej tego niesamowitego naturalnego zjawiska w celu wymiany doświadczeń itd.” – dodają. Dyskusja powoli się rozkręca na ich instagramowym profilu @mirabelles_and_more. To miejsce dalekie od zwyczajnego prezentowania produktu, twórczynie marki poruszają wiele cielesnych tematów, zajmują jasne stanowisko i edukują.

Co więcej, od samego początku dziewczyny wprowadziły zasadę ceny solidarnej, czyli majtek opłaconych z góry. To coś w stylu „zawieszonej kawy” – „caffè sospeso”. Zwyczaj ma swoje źródło w tradycji solidarnego gestu pochodzącej prosto z Neapolu. W barach neapolitańskich klienci wypijali jedną kawę, a płacili za dwie na rzecz innego potrzebującego. Ten gest solidarności narodził się w połowie XX wieku podczas II wojny światowej – czytamy na stronie Mirabelles. Każde majtki kupione przez nas to druga para podarowana osobie potrzebującej.

Jak to się nosi? Wygodnie. I bez obaw o przeciekanie. Dzięki szerokiej gumie całość dobrze przylega, ale też nie odznacza się zbytnio. Warto pamiętać, by zmienić je po maksimum ośmiu godzinach (zresztą to zależy od intensywności krwawienia, a to rzecz indywidualna). Ja sama noszę je wymiennie z podpaskami. Mam dwie sztuki, a żeby całkiem się na nie przestawić, przydałaby się jeszcze trzecia. Dlaczego? Sprawa techniczna. Latem dwie wystarczą w zupełności, bo pranie schnie błyskawicznie. Gdy nadeszła wczesna jesień, zbyt wczesna, by włączyć kaloryfery, lecz zbyt późna, by słońce miało letnią moc, potrzeba było na to znacznie więcej czasu. W sumie to jedyna wada, jeśli coś naturalnego miałabym w ogóle rozpatrywać w kategorii wad. Bo majtek tych nie wirujemy, tylko pierzemy ręcznie w delikatnym mydle, ewentualnie w pralce, ale bez opcji podsuszenia.

Cieszy mnie bardzo, że coś takiego jak Mirabelles pojawiło się na mojej drodze. I że okres przestaje być tematem niewygodnym i unikanym. Ot, fizjologia, żadne dziwactwo. Coś czuję, że jak zaczęłam ten temat, to szybko nie skończę.

Fot. Kasia Bielska
Modelki: Alma, Nela, Zosia, Myriam
Makijaż: Marianna Yurkiewicz

1 Comment

  • domi
    Posted 1 grudnia 2021 15:35 0Likes

    Produkt fajny, ale jak dla mnie za dużo tam politkowana. Słabo mi się już robi od tych haseł o tzw prawach kobiet, osob niebinarnych i innych takich. Chce kupic majtki, a nie poglady polityczne.

Leave a Reply