Nie ma przyjemniejszej rzeczy w narciarstwie niż zdjęcie butów – zwykł mówić mój szanowny małżonek w czasach, gdy jeździłam na narty czysto towarzysko, przeczekując rodzinne ewolucje na stoku w najbliższym barze, zagryzając grzane wino frytkami. Nie miałam pojęcia, co ma na myśli, dopóki nie postanowiłam wreszcie sobie przypomnieć wypartą w dzieciństwie umiejętność i przypiąć się do tych dwóch dziwnych desek, które nadają człowiekowi obłędnej prędkości. I zrozumiałam, skąd ten dziwny, ciężki i posuwisty krok u ludzi wokół mnie. A gdy po raz pierwszy w życiu zdjęłam buty narciarskie po wielu godzinach, postanowiłam: nigdy nie zapomnę tego uczucia. Niewyobrażalnej ulgi nie przyniesie ani oddany w terminie tekst, ani zamknięty po ciężkim tygodniu w pracy komputer. Nawet zdjęcie obcasów po sylwestrze ma się nijak do tej lekkości, która człowieka zaskakuje i obejmuje od stóp do głów, faktycznie nadając sens całej sportowej reszcie. I zdejmował człowiek te buty, wyciągał spod kurtki bryły śniegu, odpinał gogle i kask, by wskoczyć w coś naprawdę miłego i resztę dnia spędzić już tylko relaksując się, względnie myśląc o pysznej i bynajmniej nie lekkiej kolacji.
Skąd taka nagła popularność trendu après-ski, czyli odzieży stworzonej do noszenia „po nartach”? Tu odpowiedzi są dwie. Pierwsza raczej oczywista: ostatnie dwa lata skierowały naszą uwagę w stronę relaksu, potrzeby odpoczynku i komfortu, którego często sobie odmawialiśmy, tłumacząc różnymi zobowiązaniami, dress code’ami itp. I nie potrzebujemy nart do tego, by wyglądać, jakbyśmy chwilę temu zeszły ze stoku. Po otulającą odzież sięgamy, omijając zadania obowiązkowe. Druga odpowiedź jest zdecydowanie bardziej ciekawa. Nie lubimy stać w miejscu. Sidney Morgan-Petro z instytutu WGSN już niemal dwa lata temu na łamach New York Magazine tłumaczyła, że narciarski trend lada moment wyprze athleisure. I już wówczas wspominała kominiarki, które, choć na wybiegu masowo pojawiły się w 2018 roku (m.in. u Gucci i Calvina Kleina), wciąż moment uderzenia miały przed sobą. Podobnie z bielizną narciarską, stanowiącą niekiedy temat wręcz wstydliwy. Gdy sama polecałam ją tutaj w początkach bloga, spotykałam się raczej ze zdziwionymi komentarzami niż zrozumieniem. A z nią jest tak, że jak raz człowiek spróbuje, na żadne narty nie będzie czekać. Okazuje się, że w roku 2021 pikowane może być wszystko. Kurtka to oczywista oczywistość, torebka też nikogo nie dziwi. Ale spodnie?
Wracając jednak do cudownych momentów po nartach, mam tu dziś nastrojowe i szczypiące w policzki ujęcia autorstwa Mateusza Stankiewicza, uwiecznione w okolicznościach u podnóża lodowca Hintertux. To jedna z zimowych sesji wizerunkowych marki Reserved, która obok żadnego istotnego trendu nie przechodzi obojętnie. Urzekają mnie pastele, tak często zimą pomijane, a przecież tak pięknie korespondujące ze śnieżnym krajobrazem. Kolekcja „Après-ski” to przede wszystkim warstwy i zróżnicowane faktury. Trochę tu wspomnień z dzieciństwa, jak rękawiczki na sznurku czy pikowane kombinezony, ale też rozwiązań cudownie praktycznych. Moim tegorocznym odkryciem są pikowane kołnierze – idealne pod lżejszy płaszcz lub coś, co ma dekolt w szpic, a nie mam ochoty na szalik. Podobną rolę spełniają dzianinowe kaptury czy kominiarki, zwane coraz częściej balaklavami. Skąd nazwa? Z wojska, oczywiście, bo jak każda super praktyczna rzecz swój początek akcesorium to ma w militariach. To specyficzne nakrycie głowy miało chronić żołnierzy przed zimnem, a spopularyzowało się w okolicach bitwy pod Bałakławą w połowie XIXw. Dziś świetnie się sprawdza pod narciarskim kaskiem, choć na ulicach nieśmiało pojawia się dopiero od niedawna (nie liczę tu przedszkolaków).
Przyjemnie widzieć, jak moda nie zaprzecza istnieniu zimy. Tu zdecydowanie sporo zawdzięczamy fali projektantów ze wschodu, z Demną Gvasalią na czele, który prawdopodobnie dzięki wspomnieniom ze swojego gruzińskiego dzieciństwa przywrócił do łask ogromne i bardzo ciepłe pikowane kurtki, gdy objął stanowisko dyrektora kreatywnego w domu mody Balenciaga. Dziś kurtki takie pożądane są nawet w ciepłych krajach, co bywa dość zabawne, gdy człowiek cieszy się piętnastoma stopniami Celsjusza na włoskim południu i wskakuje w klapki, lecz mija innych, zapiętych w puchówkach pod szyję. Być może i ten trend nie musi być praktyczny? Ale dobrze, że jest.
Zdjęcia: Mateusz Stankiewicz // samesyame.agency
Stylista: Michał Kuś
Makijaż: Daria Day // @divisiontalents
Włosy: Daniel Gryszke // @divisiontalents
Modelka: Marga Esquivel // @premiermodels
Modelka: Anniek Kortleve // @premiermodels
Produkcja: Visual Crafters
1 Comment
Magda
Z ogromną przyjemnością przeczytałam ten tekst bo bardzo ciekawie piszesz. Moje odkrycie od kilku lat to kominy Buff. Mam ich tak dużo, że nie umiem policzyć bo co jakiś czas podoba mi się kolejny wzór 😀 na spacery z Piesełem są niezastąpione. Sesja Reserved jest przepiękna, podoba mi się to połączenie różu z lawendą 😍