MAWO, czyli mało

Bo właśnie tak powinno się wymawiać nazwę tej młodziutkiej polskiej marki, której założyciele postanowili skupić się na jednej, jedynej rzeczy: koszuli. Na tym, by jej krój doprowadzić do perfekcji oraz na tym, by odpowiednio zaopiekowana służyła najdłużej jak się da. „Pytacie, co jest naprawdę modne? Dbanie” – możemy przeczytać na ich stronie internetowej. „Niektórzy zapytają, dlaczego w takim razie tworzycie markę jeżeli uważacie, że branża fashion tak szkodzi? Odpowiedź jest taka, że chcemy pokazać, że mimo małych rozmiarów firmy można działać w sposób zrównoważony, odpowiedzialny i bez greenwashingu” – tłumaczą Maria Zakrzewska i Sergiusz Zięciak. „MAWO (czyt. Mało) wyraża minimalizm poprzez wiele aspektów: design, mała produkcja i jak najmniejsza szkodliwość dla środowiska„.

Zarówno sformułowania „mniej znaczy więcej” czy „minimalizm” zostały przez modę zawłaszczone, a ich sens szybko uległ zmianie. W pewnym momencie niemalże wszystko określane było mianem „minimalistycznego”, a kapsułową garderobę pod rzeczonym hasłem należało urządzać od średnio trzy razy w miesiącu. Co jednak znaczy dobra koszula, ten tylko się dowie, kto ją stracił. Bo jeśli znalazł, będzie o nią dbać najlepiej jak potrafi. Dawno temu odkryłam, że poszukiwania takowej należy zacząć i zakończyć w dziale męskim. To refleksja z czasów, gdy damskie koszule obowiązkowo były taliowane, bo winny być przylegające do ciała i „podkreślające kobiece kształty” (cokolwiek to znaczy). W rezultacie cierpiałam bardzo, bo gdy rzecz dopinała się w talii, rozłaziła w biuście. A gdy dopinała w biuście, smętnie wisiała poniżej. Na szczęście dziś uniseks w modzie staje się standardem, a lekki czy większy oversize – klasyką. Niektórzy posądzają marki tworzące obszerne formy o lenistwo. Nie należę do tych osób. Konstrukcja, czy dopasowana, czy luźna, jeśli nie będzie dopracowana, w żadnym rozmiarze nie zachwyci.

W przypadku MAWO mówimy o projekcie idealnym. Koszule zaprojektowane zostały przez japońską projektantkę, a ich konstruktorka (również z Japonii) współpracowała w przeszłości m.in. z JW Andersonem (tu więcej pisać nie trzeba, Anderson słynie z doskonałych, acz skomplikowanych konstrukcji, zaskakująco wdzięcznych w noszeniu jednak). Krój był też konsultowany z Michałem Wiśniewskim, projektantem współtworzącym markę z Nensi Dojaką (o której więcej już wkrótce). Efekt? Kilka modeli koszul z długim i krótkim rękawem, różniących się między sobą detalami jak listwy, kołnierzyk czy mankiety. Wszystkie łączy jeden maleńki motyw: niebieski guzik, nawiązujący do tzw. „pale blue dot”, czyli określenia kuli ziemskiej widzianej z kosmosu, ukutego przez astronoma, Carla Sagana. Guzikowi towarzyszy obszyta niebieską nitką dziurka, bez względu na kolor koszuli.

Podział na płeć jest tu umowny, choć męski rozmiar różni się od damskiego. W sumie mamy około pięciu do siedmiu rozmiarów, a także dwie opcje długości. Kolorystyka: jak widać, klasyczna. Między bielą a czernią, z obowiązkowym błękitem w różnych odcieniach. Desenie? Prążki, bo to dla koszuli wdzięczny temat. Koszule szyte są z certyfikowanej organicznej z Turcji. Guziki powstają z masy perłowej, a nici pochodzą z recyklingu. Zostawiam Państwa z sesją autorstwa duetu Kulesza & Pik, na której doskonałość tych koszul widać fantastycznie. Tylko jak tu być rozsądną i poprzestać na jednej?

Zdjęcia: Agnieszka Kulesza i Łukasz Pik
Stylizacja: Karla Gruszecka 
Włosy: Daniel Gryszke D’vision Talents
Makijaż: Marianna Yurkiewicz D’vision Talents
Modelka: Tarima AS Management

1 Comment

  • elf
    Posted 21 lipca 2022 13:09 0Likes

    No i fajnie sie zapowiadało. Ale weszłam na stronę i zonk- chciałam niebieska koszulę, bo takiej od wieków szukam.. Ale rozmiarówka znów tylko dla wysokich. Jeśli modelka mając 176cm wzrostu nosi rozmiar XS, czyli najmniejszy, to ja majac mniej niz 160cm i szczupłą sylwetkę w tym xs się utopię. Niby robi sie modę coraz bardziej „inkluzywnie” , ale mam wrazenie ze ta inkluzywnosc konczy się na kolorze skóry ewentualnie szerokości talii. Podziękuję.

Leave a Reply