Jedno miasto, dwie dziewczyny i nieskończona liczba możliwości interpretacji najnowszej kolekcji She is Sunday. Bo może być codziennie, wygodnie i niezobowiązująco, z t-shirtem lub miękką bluzą z napisem w roli głównej. Może być bardziej elegancko, w którejś z dopasowanych sukienek czy barwnych płaszczy. Albo ślubnie, bo She is Sunday przynosi propozycje również dla panien młodych (oraz weselnych gościń). W tytułowym Paryżu pozują dwie jego mieszkanki: Elfie – urodzona paryżanka, oraz Marta, która przyjechała podbijać rynek sztuki. Co je łączy? Uwielbienie niedzieli, czyli dnia tygodnia, który wyznacza w marce kierunek wszelkich działań (wszak śluby też najczęściej bierze się w niedzielę, czyż nie?).
Choć marka powstała stosunkowo niedawno (o początkach pisałam tutaj), już ma na koncie rzecz viralową (o viralach posłuchacie z kolei w tym odcinku mojego podcastu), a mianowicie różowo czerwoną koszulkę z napisem „Ciao”. Jeśli ją przegapiłyście, to oznacza, że jesteście szczęśliwymi osobami bez mediów społecznościowych. Ba, nawet bez mediów dawało się ją zauważyć w różnych miejscach Polski, być może z Warszawą na czele, choć nie tylko. Kolejny sezon przynosi kolejne koszulki. Jeśli Paryż, musi być „Bonjour”. Towarzyszy mu „Voila” oraz „Ciao” w nowych kolorach. A także fantastyczne lokowanie produktu, jak sobie żartowały ostatnio założycielki marki, Karolina Miko i Mariola Rutkowska, z bluz i koszulek z nazwą marki, będącą jednocześnie uroczym niedzielnym hasłem. Bluzy, tak przy okazji, powstały w różnych fasonach, nawiązujących do złotych czasów bluz, czyli lat osiemdziesiątych. Wśród nich jeden szczególny: z szerszym ściągaczem – stójką, inspirowanym bluzami noszonymi przez księżną Dianę. Model łatwo znaleźć, nazywa się Lady D. Jest też po raz pierwszy propozycja dla panów: bluza Ciao w odcieniu granatu.
Ale She is Sunday to o wiele więcej niż ubrania typu basic. Ba, w początkowej fazie marki w ogóle ich nie było. Mamy tu wybór świetnie skonstruowanych sukienek i bluzek, a w tym sezonie również płaszczy i żakietów. Szczególnie żakiet mnie ujął, bo dokładnie ten fason pamiętam właśnie z Paryża A.D. 2004, a potem 2009, gdy miałam okazję pobyć tam nieco dłużej i porobić to, co w takich miastach lubię najbardziej: godzinami gapić się na ludzi znad talerza dobrego jedzenia, a potem kolejnych filiżanek z kawą. I nigdy nie wiem, czy to kofeina, czy jednak ekscytacja wywołana ogromnym natężeniem stylowych osób, które chciałabym na zawsze zapamiętać (chwała blogom z modą uliczną oraz, już ostatnio, kontom instagramowym jak Parisiens in Paris).
I jeszcze jedna ciekawostka: paryżanki doceniły She is Sunday, bo gdy w minionym sezonie w dzielnicy Marais otworzył się pop up marki, do Warszawy wracały puste walizki. Marzeniem Marioli i Karoliny (mamy i córki tak dla przypomnienia) jest paryski butik. Kto wie? Na razie butik działa w Warszawie, przy ulicy Dynasy 4. Trzymam mocno kciuki za spełnienie marzeń!






















Zdjęcia: Marta Skoczeń
Modelki: Marta Kowalczyk, Elfie Mahe
Makijaż i fryzury: Oliwia Niespodziewana
Produkcja & set design: Karolina Miko