B Sides – ciąg dalszy nastąpił

Zapamiętać raz na zawsze: swetrów nie chowamy na górnej półce czy w kartonie wraz z końcem zimy. Swetry nosimy przez cały rok, nawet latem. Warunek? W sumie ten warunek obowiązuje przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Krótkie słowo: merino. Oraz każdy inny szlachetny i naturalny materiał, acz wełna z merynosa sprawdza się szczególnie dobrze. Grzeje dość mocno, ale dobrze oddycha. I nie gryzie, co zwykle sprawia, że jest nam jeszcze cieplej. A w takiej leciutkiej, wakacyjnej wersji, otuli w chłodniejsze wieczory lub po wyjściu z wody.

Rozmarzyłam się nieco za sprawą poniższych zdjęć, które dostałam ostatnio od B Sides. I właśnie zdałam sobie sprawę, że o marce po raz pierwszy napisałam na blogu dokładnie jedenaście lat temu. Co do dnia. 31 marca 2012 roku rozważałam pół żartem, pół serio, czy dzianina może być „seksi”. Wówczas Basia Chrabołowska, twórczyni B Sides, postanowiła przełamać stereotyp siermiężnych i gryzących wełnianych swetrów, skojarzonych z domowymi wyrobami, niekoniecznie najwyższych lotów. Tę naiwność i gęste faktury przekuła w coś lekkiego, z odpowiednią dawką poczucia humoru i, rzecz jasna, komfortu noszenia. Gdzie jest B Sides po ponad dekadzie? Z pewnością nikogo nie trzeba przekonywać do tego, jak cudownie się noszą naturalne materiały i jak zmysłowo można się poczuć w całkiem zabudowanym, ciasno dzierganym sweterku. Dziś pozostaje nam tylko kwestia… wyboru koloru. A dla chętnych dodatkowy haftowany napis „Wool is my superpower” („wełna to moja super moc”).

No i mamy sklep stacjonarny, od jesieni zeszłego roku B Sides można odwiedzać w showroomie połączonym z butikiem w Warszawie przy ul. Mokotowskiej 61. Tu nie tylko przymierzymy nowości (a czasem dorwiemy modele archiwalne), lecz także spotkamy się z czystą materią, na przykład owczym runem, z którego dopiero powstanie przędza. I porozmawiamy z właścicielką, która o wełnie opowiada pięknie jak mało kto (w sumie to nie znam nikogo innego, kto by miał taką wiedzę o tym surowcu i potrafił tak ją przekazywać).

Ponieważ Basia przemierza dalekie światy w poszukiwaniu najlepszych surowców, zdarza się, że przywozi ze sobą coś więcej niż wełnę merino, alpakę czy wspomniane runo. W sesji zdjęciowej widzimy ręcznie wyplatane kapelusze pochodzące z Ekwadoru. Na razie to tylko apetyczna zapowiedź, można je znaleźć w sklepie stacjonarnym. Online trafią bliżej sezonu docelowego. Tymczasem obiecuję, że równo za jedenaście lat znów zrobię małe podsumowanie. Nie zapominając, rzecz jasna, pisywać o marce w międzyczasie.

Zdjęcia: materiały prasowe B Sides

Leave a Reply