Jan Chodorowicz – jesień zima ’23/24

Spotykamy się w studio projektanta na warszawskiej Saskiej Kępie. Dzień jest upalny, a na wieszakach nie tylko jesień, lecz także przyszłe lato. Między wieszakami spakowane kartony – za chwilę wyruszą do concept store’u Visit For w Osace. To w Japonii polski projektant znalazł największe grono swoich wielbicieli, acz liczba ta wciąż się powiększa i nie zależy od położenia geograficznego. Jana Chodorowicza poznałam wirtualnie jakiś czas temu. Wzrok przykuł intensywny odcień niebieskiego w elementach jego dyplomowej kolekcji dla Central Saint Martins. Kolor powrócił, gdy projektant na początku zeszłego roku oficjalnie zadebiutował z własną marką i kolekcją „ART/WEAR” oczarował wszystkich, którzy modę traktują ambitnie i poważnie. Dziś niebieski przewija się niekoniecznie w projektach dosłownie, został jednak integralną częścią identyfikacji graficznej marki. Gdy zajrzymy na lewą stronę cukierkowo różowego topu, znajdziemy tam materiałową niebieską metkę. Gdzieś za rogiem czai się nieco intensywniejszy, denimowy odcień. A w całej pracowni można się bawić w liczenie kobaltowo-błękitnych akcentów.

Jan Chodorowicz jest analogowy – stwierdzam z radością osoby czasem w swoich papierowo atramentowych wyborach osamotnionej. Ściany podpierają wielkie tablice pełne inspiracji, zdjęć, wycinków z gazet, szkiców i notatek. Skrywają nie tylko nigdzie jeszcze nie publikowane zwiastuny kolejnej kolekcji (którą projektant zaprezentuje już we wrześniu w showroomie Totem Fashion podczas Paryskiego Tygodnia Mody), lecz także spore rozeznanie Jana w wielu aspektach kultury i sztuki, a także zamiłowanie do porządnego i dogłębnego researchu. W roli głównej już od dawna – odzież robocza. Daleka jednak od tego, czego możemy się spodziewać, bo przecież wszelkiego rodzaju uniformy trzęsą modą – i tą wysoką, i tą nieco niższą – nie od dziś. Brak tu na szczęście ponurego, orwellowskiego sznytu, w zamian coś, co na pozór znajome, w zupełnie jednak innej formie. Pozostają utylitarne rozwiązania: kieszenie, systemy zapięć, wielofunkcyjność, wytrzymałość. A do nich już czysta kreatywność.

Gdy rozmawiamy o jesiennej kolekcji, o branży i modzie w ogóle, odnoszę wrażenie, że dla projektanta nie istnieją żadne ograniczenia. Być może chodzi o otwartość na świat, w której wyrastał, spędzając dzieciństwo w różnych zakątkach, która w połączeniu z talentem daje nieograniczone możliwości. Wiadomo, z nieograniczonych możliwości artysta nie wyżyje, z pewnością jednak stawianie własnych warunków od samego początku owocuje kolekcjami, w których nie ma miejsca na kompromis. To tego typu dzieła, które dyktują warunki, zamiast się im podporządkowywać. Wyznaczają trendy, zamiast je odwzorowywać. Kto jest gotów na taki stan rzeczy, ten doceni. Jan Chodorowicz jest nie tylko wart obserwowania, lecz także naśladowania. Nie w sposobie projektowania literalnie, lecz w podejściu do niego. A mógł się uczyć u najlepszych, terminując u Marca Jacobsa i Wales Bonner. Wiadomo jednak, że żaden staż, nawet w największym domu mody, nie zastąpi talentu. I ten zapewne będziemy podziwiać przez wiele kolejnych sezonów. Wiara w modę powraca.

Fot. Maciej Nowak
Stylizacja: Charlotte Tomaszewska
Makijaż: Alicja Konarska
Modelka: Lizaveta Kryskina

Leave a Reply