Wahadło wychylało się już i w stronę definitywnej wygody, jak i maksymalizmu przez duże M. Leżałyśmy na kanapach i wychodziłyśmy z domu wystrojone. Odejmowałyśmy wszelkie odzoby i doczepiałyśmy kwiatki do kożuchów. Jakby nie było, jedna rzecz się nie zmienia. Nawet jeśli gardzimy „ponadczasową klasyką” (ujęcie w cudzysłów nieprzypadkowe, bo się termin mocno zdewaluował, o czym może innym razem), nie znam…
