Marki oferujące tzw. „basic” mnożą się w Polsce jak króliki (albo jak „niezależne targi mody”). Ledwo zdołasz policzyć, a już jest dwa razy więcej. Żyją sobie jeden sezon, czasem dwa, a czasem nawet dłużej, dystrybuowane przez nieświadomych niczego kupców (tak, tak, mamy w tym kraju kupców, prowadzą oni lokalne sklepiki i coraz chętniej wrzucają tam szare dresy w każdym możliwym…
